Informacja o planowanym spotkaniu premiera Bawarii Horsta Seehofera z Karlem-Theodorem zu Guttenbergiem obiegła niemieckie media błyskawicznie. Posługujący się tytułem barona arystokrata i były minister obrony był jeszcze kilka lat temu najbardziej popularnym niemieckim politykiem. Wyprzedzał pod tym względem nawet kanclerz Angelę Merkel, która przez lata nie miała sobie równych. Odszedł jednak w niesławie w 2011 r. po ujawnieniu plagiatu jego pracy doktorskiej.
Okazało się, że przepisał żywcem bez odnośników i zażenowania 286 z 393 stron, korzystając z artykułów prasowych, opracowań naukowych oraz ekspertyz zrobionych na własne zamówienie przez służbę naukową Bundestagu.
Czy taki człowiek ma szanse na polityczny come back? – zastanawiają się niemieckie media.
TNS, poważny instytut badania opinii publicznej, zdecydował się nawet na sondaż. Wyszło z niego, że 38 proc. Niemców jest zdania, że Guttenberg powinien odgrywać aktywną rolę na niemieckiej scenie politycznej. W grupie zwolenników CDU/CSU za taką rolą Guttenberga opowiedziało się nawet 53 proc. pytanych o zdanie. Nie ma więc wątpliwości, że bohater największego skandalu ostatnich lat w Niemczech nie tylko nie został zapomniany, ale też mógłby wrócić ze swego amerykańskiego wygnania. Gdyby zechciał.
– Mało prawdopodobne, aby miał do odegrania jakąś szczególnie ważną rolę w polityce poza Bawarią – mówi „Rz" prof. Werner Patzelt, politolog. Jak pisze „Die Welt", niewykluczone, że premier Seehofer zamierza powierzyć zu Guttenbergowi stanowiska ministra ds. kontaktów zagranicznych. Byłby to doskonały punkt startu do nowej kariery. Swe poprzednie stanowiska zu Guttenberg zawdzięcza także Seehoferowi. Władca Bawarii docenił potencjał młodego polityka, obawiając się, że może zagrozić jego przywództwu w CSU, partii rządzącej Bawarią od dziesięcioleci. Z rekomendacji Seehofera Guttenberg został więc początkowo ministrem gospodarki, a potem obrony w drugim rządzie Angeli Merkel. Zdobył jej uznanie i nawet gdy wyszła na jaw sprawa jego oszustwa, pani kanclerz oświadczyła, że nie potrzebuje „doradcy naukowego, lecz sprawnego szefa resortu". Po rozstaniu się z polityką zu Guttenberg osiadł w USA, gdzie założył formę konsultingową.