Reklama

Kataloński zamach stanu

Secesjoniści pragną przekształcić prowincję w niezależne państwo wbrew woli większości mieszkańców.

Aktualizacja: 13.09.2015 22:31 Publikacja: 13.09.2015 20:56

Kataloński zamach stanu

Foto: AFP

Jak co roku 11 września, w narodowe święto prowincji, Diadę, setki tysięcy mieszkańców Barcelony wyszło na Avenida Meridiana, jedną z głównych arterii miasta. Ale tym razem chodziło o znacznie więcej niż wymachiwanie żółto-czerwonymi flagami i wykrzykiwanie nie zawsze pochlebnych haseł pod adresem Hiszpanii.

W zamyśle secesjonistów święto miało być początkiem kampanii przed wyborami do regionalnego parlamentu 27 września, które mogą okazać się decydującym etapem w uzyskaniu niepodległości przez Katalonię.

Arturo Mas, który do tej pory był premierem prowincji, zapowiedział, że jeśli jego koalicja Junts pel Si (Razem dla tak) zdobędzie wraz z malutką, skrajnie lewicową partią secesjonistyczną CUP większość 68 mandatów w 135-osobowym zgromadzeniu, rozpocznie budowę instytucji niezależnego państwa.

– Musimy zastąpić struktury państwa hiszpańskiego, budując na przykład własny system podatkowy, służbę dyplomatyczną, bank centralny, fundusz zabezpieczeń socjalnych. A także, choć wiem, że to najbardziej kontrowersyjne, ograniczone siły zbrojne, aby wypełnić należną nam część zadań w ramach NATO – tłumaczył Mas w ubiegłym tygodniu w wywiadzie dla „Financial Times". Ten plan ma być wprowadzony błyskawicznie: Mas chce już po 18 miesiącach ogłosić niepodległość kraju!

Sondaże pokazują, że scenariusz Masa może się spełnić, a przynajmniej jego pierwsza faza. Wynika z nich, że koalicja Junts el Si i CUP mogłaby zdobyć właśnie 68 lub 69 mandatów.

Reklama
Reklama

Narodowy zryw byłby jednak pozbawiony wystarczającej legitymizacji. Partie dążące do secesji popiera bowiem jedynie 44 proc. uprawnionych – wynika z sondażu instytutu CES. Mogą one zdobyć większość w parlamencie tylko z powodu niezwykłego osłabienia i rozdrobnienia tradycyjnych ugrupowań wiernych hiszpańskiej koronie. Rządząca w Madrycie Partia Ludowa Mariano Rajoya w katalońskim parlamencie może liczyć jedynie na 10 proc. głosów, główna opozycyjna partia kraju, lewicowa PSOE, na 12 proc. Resztę zgromadzenia zapełniliby populiści, np. lewacki Podemos i wolnorynkowy Ciudadanos.

– To kryzys gospodarczy rozbił hiszpańską scenę polityczną i postawił na porządku dnia kwestię niepodległości Katalonii – mówi „Rz" Oriol Bartomeus, politolog na Uniwersytecie w Barcelonie.

Wściekłość rosnącej grupy Katalończyków wywołało przede wszystkim rosnące bezrobocie (wciąż dwukrotnie wyższe w Katalonii niż w Polsce). Mas zdołał przekonać znaczną część swojego elektoratu, że jest ono spowodowane nie tyle ogólnoświatowym kryzysem, ile nieproporcjonalnie dużą częścią dochodów podatkowych, jakie miałby przejmować od Katalończyków Madryt.

Mimo takich nastrojów wciąż tylko 41,3 proc. mieszkańców prowincji opowiada się za niepodległością, podczas gdy 56,7 proc. jest jej przeciwne – oblicza CES. Zdaniem instytutu tylko 21,6 proc. pytanych czuje się „wyłącznie Katalończykiem". Reszta łączy tożsamość katalońską z szerszą, hiszpańską.

Jak zareaguje Madryt, jeśli Mas rzeczywiście rozpocznie budowę instytucji niezależnego państwa?

– Te działania będą pozbawione jakiejkolwiek mocy prawnej. Będziemy je ignorować – mówią „Rz" hiszpańskie źródła dyplomatyczne. Ale ich zdaniem, gdyby kataloński premier zaczął utrudniać działania hiszpańskich instytucji na terenie prowincji, Rajoy mógłby sięgnąć do bardziej radykalnych metod. – Na wniosek parlamentu rząd może zawiesić działanie autonomicznych władz katalońskich i kierować Katalonią bezpośrednio z Madrytu – dodają nasi rozmówcy.

Reklama
Reklama

Rajoy, inaczej niż David Cameron w Szkocji, przez lata odmawiał Katalończykom prawa do przeprowadzenia referendum. Po części robił tak z powodów prawnych (hiszpańska konstytucja pozwala na secesję Katalonii tylko jeśli zgodzi się na to cały naród), a po części charakterologicznych: premier nie lubi podejmować ryzykownych decyzji. Obawiał się także efektu domina: wyjścia z Hiszpanii kolejnych prowincji, zaczynając od Kraju Basków i Galicji. Rajoy liczy też na solidarność innych państw Unii, które – np. Belgia, Włochy czy Francja – same obawiają się secesji własnych prowincji i nie uznają niepodległej Katalonii, co zablokuje jej drogę zarówno do UE, jak i strefy euro. Wobec takiej perspektywy zamożna katalońska burżuazja zapewne zastanowi się, czy nie lepiej jednak pójść na kompromis z Madrytem.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1387
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama