"Rzeczpospolita": Jeśli Artur Mas, dotychczasowy premier Katalonii, w niedzielę wygra wybory do parlamentu w Barcelonie, będzie chciał w ciągu 18 miesięcy zbudować instytucje odrębnego państwa. Niepodległość Katalonii jest nieunikniona?
Neus Munte: Zdecydowanie! Wielokrotnie próbowaliśmy się porozumieć z rządem Hiszpanii, aby poprawić życie naszych obywateli. Dialog nigdy jednak nie był możliwy. Doszliśmy więc do wniosku, że tylko niezależne państwo, ze wszystkimi jego atrybutami, pozwoli nam wyjść z tej patowej sytuacji. Bo Katalonia przeżywa bardzo poważny kryzys społeczny i gospodarczy, który trzeba przezwyciężyć.
Przez ostatnie cztery lata premier Mariano Rajoy nie zgadzał się na podjęcie negocjacji z rządem katalońskim. Gdyby, jak David Cameron w sprawie niezależności Szkocji, próbował wypracować kompromis z nacjonalistami, dziś problemu niepodległości Katalonii by nie było?
Absolutnie. Rajoy nie interesował się tym, co się dzieje w Katalonii, nie zrozumiał, że narasta bardzo potężny ruch obywatelski, który nie jest wynikiem obsesji jednego polityka, jednej partii, lecz obejmuje ogromną rzeszę ludzi. I dziś Katalończycy mają wrażenie, że hiszpański rząd ich nie słucha, nie troszczy się o nich. Wolą więc głosować za budową niezależnego państwa. Z zazdrością obserwowaliśmy, jak w Wielkiej Brytanii David Cameron, postawiony przed podobnym problemem w Szkocji, usiadł z oponentami przy stole i zgodził się na przeprowadzenie demokratycznego referendum.
Rajoy twierdzi, że hiszpańska konstytucja nie pozwala na takie referendum. Autonomia fiskalna, jaką ma Kraj Basków, zadowoliłaby katalońskich nacjonalistów?
Dziś już nie. Ale kilka lat temu rzeczywiście istniała możliwość takiego kompromisu. Nasz premier Artur Mas pojechał do Rajoya i przedłożył mu propozycję paktu fiskalnego. To był pomysł, który popierała przytłaczająca większość sił politycznych w Katalonii. Jednak Rajoy odpowiedział na to zdecydowanym „nie". Szansa na kompromis została więc zmarnowana przez hiszpański rząd. Podobnie jak kilka lat wcześniej, kiedy został wycofany status dający większą autonomię Katalonii, który wcześniej zatwierdził hiszpański parlament i sami Katalończycy w referendum. To także była okazja do porozumienia w fundamentalnych sprawach gospodarczych i instytucjonalnych. Dlatego nie będziemy dłużej się bawić w tę grę, a w niedzielnych wyborach chcemy uzyskać demokratyczny mandat, który pozwoli rozpocząć budowę niezawisłego państwa katalońskiego. Odrzucając naszą propozycję referendum, premier Rajoy powołuje się na zapisy hiszpańskiej konstytucji, które nie istnieją. Za to sam działa niezgodnie z konstytucją. Wczoraj zagroził, że w razie niepodległości Katalończycy nie tylko stracą obywatelstwo hiszpańskie, ale i unijne. To fałsz, to farsa. Mówią nam, że hiszpańska konstytucja to dokument święty, nie do ruszenia, a przecież w ostatnich latach był on wielokrotnie zmieniany, kiedy było to na rękę Madrytowi. Wszystko można więc zmienić, pod warunkiem że opowiada się za tym większość.
Jeśli w ogólnokrajowych wyborach parlamentarnych w grudniu Partia Ludowa Rajoya zostanie odsunięta od władzy i zastąpi ją lewica, PSOE, kompromis będzie łatwiejszy?
Do tej pory PSOE miała bardzo podobne stanowisko wobec Katalonii co Rajoy. Dlatego nie wiążę z tą partią wielkich nadziei.