W niedzielnych wyborach lokalnych największe straty odnotowały główne partie rządzącej koalicji. Jednak opozycja, zwolennicy zbiegłego prezydenta Janukowycza, w półtora roku po ucieczce lidera nie była w stanie stworzyć jednego bloku wyborczego.
Rządząca koalicja nie potrafiła wygrać wyborów na merów w żadnym z dużych ukraińskich miast. Niektóre porażki były bardzo widowiskowe: sojusznik prezydenta, obecny mer stolicy, bokser Witalij Kliczko będzie musiał walczyć w drugiej turze o reelekcję. To samo we Lwowie czeka popularnego niegdyś mera Andrija Sadowego, którego partia Samopomoc była objawieniem wyborów parlamentarnych w październiku 2014 r. Choć partia zwiększyła swą popularność w zachodniej części kraju, to jej lider wpadł w kłopoty.
Miejskie problemy
W innych wielkich miastach było jeszcze gorzej: w żadnym z nich kandydat wsparty przez rządzącą koalicję nie ma szans na wygraną. Od Charkowa poprzez Dniepropietrowsk po nadmorską Odessę – wszędzie triumfują jej przeciwnicy. Co prawda w Dniepropietrowsku żadnych szans nie mają politycy związani dawniej z „regionałami" (czyli nomenklatura czasów Janukowycza). Bliski triumfu jest za to współpracownik oligarchy i byłego gubernatora Ihora Kołomojskiego Borys Fiłatow.
Poza wielkimi miastami na wschodzie i południu kraju zwycięzcami okazali się w większości ludzie poprzedniego systemu. Charakterystyczne, że im bliżej linii frontu w Donbasie, tym silniejsze poparcie dla nich. Walka polityczna w tych rejonach była jednak tak zajadła (i niezbyt uczciwa), że na terenie 237 komisji wyborczych na wschodniej Ukrainie (na prawie 30 tys. komisji w całym kraju) anulowano głosowanie: z powodu fałszowania kart do głosowania, drukowania ich w zbyt dużej ilości czy zwykłego zagrożenia zamachami terrorystycznymi. Z tych powodów w ostatniej chwili odwołano wybory w największym mieście Donbasu kontrolowanym przez rząd ukraiński, Mariupolu.
W większości dużych miast konieczna będzie druga tura. Szef ukraińskiej centralnej komisji wyborczej Ołeksij Koszel uważa, że największe problemy będą w trzech z nich. - Dniepropietrowsk – bo tam kampanii wyborczej towarzyszyły wszelkie możliwe naruszenia prawa, Odessa – z tego samego powodu, a teraz jeszcze masowo odmawiają nam wydawania kopii protokołów głosowania – powiedział.
Trzecim miejscem jest zakarpacki Użhorod, w którym doszło do ogromnego rozdrobnienia głosów (zwycięzca pierwszej tury zdobył 11 proc. głosów), a w dodatku wyniki wyborów są dokładnie odwrotne do przedwyborczych sondaży.