Nomenklatura kontratakuje

Zamiast decentralizacji władzy nad Dnieprem doszło do dezintegracji społeczeństwa.

Publikacja: 26.10.2015 20:00

Mer Kijowa Witalij Kliczko w czasie niedzielnego głosowania

Mer Kijowa Witalij Kliczko w czasie niedzielnego głosowania

Foto: PAP/EPA

W niedzielnych wyborach lokalnych największe straty odnotowały główne partie rządzącej koalicji. Jednak opozycja, zwolennicy zbiegłego prezydenta Janukowycza, w półtora roku po ucieczce lidera nie była w stanie stworzyć jednego bloku wyborczego.

Rządząca koalicja nie potrafiła wygrać wyborów na merów w żadnym z dużych ukraińskich miast. Niektóre porażki były bardzo widowiskowe: sojusznik prezydenta, obecny mer stolicy, bokser Witalij Kliczko będzie musiał walczyć w drugiej turze o reelekcję. To samo we Lwowie czeka popularnego niegdyś mera Andrija Sadowego, którego partia Samopomoc była objawieniem wyborów parlamentarnych w październiku 2014 r. Choć partia zwiększyła swą popularność w zachodniej części kraju, to jej lider wpadł w kłopoty.

Miejskie problemy

W innych wielkich miastach było jeszcze gorzej: w żadnym z nich kandydat wsparty przez rządzącą koalicję nie ma szans na wygraną. Od Charkowa poprzez Dniepropietrowsk po nadmorską Odessę – wszędzie triumfują jej przeciwnicy. Co prawda w Dniepropietrowsku żadnych szans nie mają politycy związani dawniej z „regionałami" (czyli nomenklatura czasów Janukowycza). Bliski triumfu jest za to współpracownik oligarchy i byłego gubernatora Ihora Kołomojskiego Borys Fiłatow.

Poza wielkimi miastami na wschodzie i południu kraju zwycięzcami okazali się w większości ludzie poprzedniego systemu. Charakterystyczne, że im bliżej linii frontu w Donbasie, tym silniejsze poparcie dla nich. Walka polityczna w tych rejonach była jednak tak zajadła (i niezbyt uczciwa), że na terenie 237 komisji wyborczych na wschodniej Ukrainie (na prawie 30 tys. komisji w całym kraju) anulowano głosowanie: z powodu fałszowania kart do głosowania, drukowania ich w zbyt dużej ilości czy zwykłego zagrożenia zamachami terrorystycznymi. Z tych powodów w ostatniej chwili odwołano wybory w największym mieście Donbasu kontrolowanym przez rząd ukraiński, Mariupolu.

W większości dużych miast konieczna będzie druga tura. Szef ukraińskiej centralnej komisji wyborczej Ołeksij Koszel uważa, że największe problemy będą w trzech z nich. - Dniepropietrowsk – bo tam kampanii wyborczej towarzyszyły wszelkie możliwe naruszenia prawa, Odessa – z tego samego powodu, a teraz jeszcze masowo odmawiają nam wydawania kopii protokołów głosowania – powiedział.

Trzecim miejscem jest zakarpacki Użhorod, w którym doszło do ogromnego rozdrobnienia głosów (zwycięzca pierwszej tury zdobył 11 proc. głosów), a w dodatku wyniki wyborów są dokładnie odwrotne do przedwyborczych sondaży.

Jednocześnie w całym kraju odnotowano około 1,5 tys. naruszeń zarówno przy samym głosowaniu, jak i liczeniu głosów (w tym 30 przypadków fałszowania wyników przez same komisje). Ale obserwatorzy społecznej organizacji Opora zajmujący się monitorowaniem wszystkich głosowań na Ukrainie sądzą, że nie wpłyną one na ostateczne wyniki wyborów. Olga Ajwazowska z Opory uważa, że większość z nich wynikała z niedopracowania nowego prawa wyborczego, zamieszania związanego z jego wprowadzeniem, ale też z surowości przepisów już wprowadzonych w życie. Głównie chodzi o świeżo uchwaloną karalność przekupywania wyborców, proceder poprzednio powszechny na Ukrainie (i w innych krajach byłego ZSRR).

Roszady w rządzie

Partia prezydenta, największy przegrany, odnotowała straty w całym kraju. Na wschodzie ustąpiła kilku ugrupowaniom „regionałów", ale nawet na zachodzie straciła na rzecz partii nacjonalistycznych. W centrum zaś głosy odebrała im partia byłej premier Julii Tymoszenko. Mimo to Blok Petra Poroszenki jest jedynym ugrupowaniem, które wystawiło kandydatów w całym kraju i wszędzie znalazło swych wyborców.

– Biorąc pod uwagę wyniki [lokalnych wyborów], rada ministrów zostanie inaczej sformatowana – zapowiedział jednak jeden z liderów parlamentarnej frakcji Bloku Poroszenki Ihor Kononenko.

Część ministrów zostanie zdymisjonowana, by zrobić miejsce przedstawicielom tych partii, które uzyskały dobre wyniki w niedzielę. W przeciwnym wypadku – jak sądzi otoczenie Poroszenki – Julia Tymoszenko, Samopomoc oraz nacjonaliści mogą próbować wywołać kryzys polityczny, by doprowadzić do przedterminowych wyborów parlamentarnych.

Rozmowa: Ukraina nadal jest mocno podzielona

Anton Gruszecki, ekspert Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii

Rz: Z sondaży wynika, że wybory samorządowe na wschodzie i południu kraju wygrały prorosyjskie siły wywodzące się z obozu Wiktora Janukowycza. Czy to świadczy o tym, że Ukraina jest nadal podzielona?

Anton Gruszecki: Ukraina zawsze była podzielona na zachód, centrum, wschód i południe. W tym sensie nic się nie zmieniło. Mieszkańcy wschodniej i południowej części kraju od samego początku byli sceptycznie nastawieni wobec partii, które powstały na Majdanie. Gdy ze sceny politycznej znikła Partia Regionów, poszukiwali alternatywy i znaleźli ją w ugrupowaniach, które wywodzą się z niegdyś rządzącego obozu Janukowycza. Mieszkańcy tamtej części kraju głosują na tych ludzi dlatego, że mają z nimi wspólny system wartości.

Cień zbiegłego prezydenta wciąż kładzie się na Ukrainie?

Większość mieszkańców wschodniej i południowej części kraju miała pretensje do zbiegłego prezydenta jedynie o to, że ich zostawił, a nie o to, że rozpędzał protestujących na Majdanie. Co więcej, wiele osób wierzy tam w to, że w Kijowie doszło wtedy do przewrotu państwowego, i uważa, że obecne władze nie są w pełni prawowite.

Wstępne dane wskazują na to, że poza Kijowem partia prezydenta Poroszenki wszędzie przegrała.

Ukraińcy szybko tracą zaufanie do rządzących. Front Ludowy, na którego czele stoi premier Arsenij Jaceniuk, w ogóle nie wystartował w tych wyborach. Gdyby to były wybory parlamentarne, nie znalazłby się w parlamencie. Z kolei Poroszenko ma mocnych konkurentów w obozie demokratycznym, dla których poparcie rośnie. Istotne jest również to, że ponad połowa Ukraińców w ogóle nie wzięła udziału w wyborach prezydenckich.

Poza Charkowem żaden z kandydatów na mera miasta nie wygrał wyborów w pierwszej turze. Czy to oznacza, że Ukraińcy przestali wierzyć politykom?

Większość mieszkańców naszego kraju nie jest zadowolona z tego, że reformy są przeprowadzane tak wolno. Część z nich twierdzi, że w ogóle nie są przeprowadzane. Do tego dochodzi kiepska sytuacja socjalna i gospodarcza. Poziom życia znacząco spadł, a politycy, którzy objęli władzę po Majdanie, nie spełnili oczekiwań większości.

—Rozmawiał Rusłan Szoszyn

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 958
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 957
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 956
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 955