Rzeczpospolita: Tureckie lotnictwo zestrzeliło rosyjski samolot Su-24. Dlaczego w Moskwie nie przyjmują argumentacji Ankary, że samolot naruszył turecką przestrzeń powietrzną?
Siergiej Markow: Dlatego, że żadnego naruszenia przestrzeni powietrznej nie było. A nawet gdyby było, samolot ten nie zagrażał bezpieczeństwu Turcji. Była to polityczna decyzja Ankary. Niewykluczone, że Turcja w ten sposób postanowiła odwdzięczyć się za to, że rosyjskie lotnictwo zniszczyło ponad tysiąc cystern z paliwem, które tureccy biznesmeni związani z rodziną prezydenta Erdogana kupują od terrorystów z Państwa Islamskiego. Niszczymy zajęte przez islamistów rafinerie i psujemy im interes wart miliardy dolarów. Bez względu jednak na motywacje Turków traktujemy to jako agresję.
Tyle że Turcja jest członkiem NATO. Jak po tym incydencie będą wyglądały stosunki Moskwy z sojuszem północnoatlantyckim?
Sytuacja ta po raz kolejny potwierdza, że NATO jest wrogiem Rosji. Niektóre kraje sojuszu północnoatlantyckiego okupowały Ukrainę i zastąpiły władzę w Kijowie terrorystyczną juntą. To dzięki staraniom NATO Donbas zalał się krwią. W Moskwie wiedzą, że celem nie była Ukraina. Wszystkie te działania miały doprowadzić do destabilizacji sytuacji w Rosji i zmiany władzy w naszym kraju.
Moskwa jednak wstrzemięźliwie zareagowała na incydent z zestrzelonym samolotem. Jakie stanowisko według pana powinien zająć Kreml i czy to się odbije na stosunkach z Turcją?