- Władze RS są zainteresowane także kupnem sprzętu wojskowego z Rosji, w tym pojazdów opancerzonych wyposażonych w armatki wodne. Przewidujemy również zakup karabinów Kałasznikowa - czytamy w oświadczeniu szefa spraw wewnętrznych Republiki Serbskiej Dragana Lukaca.
Zainteresowanie Moskwy Bośnią i Hercegowiną nie może dziwić. BiH podobnie jak i Serbia nadal nie jest członkiem NATO. Jest zatem okazja do poszerzania wpływów na Bałkanach. Kontakty z Republiką Serbską będącą częścią Bośni wydają się również najłatwiejszą metodą wpływania na całe państwo, a nawet jego destabilizację.
Coraz częściej mówi się o rozpadzie Bośni i Hercegowiny. Oddzielenie się Republiki Serbskiej od reszty BiH może skutkować kolejną wojną. W regionie zdominowanym przez Serbów, mieszka bowiem 20-proc. mniejszość bośniacka.
Warto przypomnieć, że w połowie grudnia zachodni dyplomaci skrytykowali rząd Republiki Serbskiej, będącej częścią Bośni i Hercegowiny, po tym jak ogłosił on zawieszenie współpracy z wymiarem sprawiedliwości kraju. We wspólnym piśmie ambasady USA, Unii Europejskiej i Biuro Wysokiego Przedstawiciela przypominały, że podmiot (Republika Serbska) nie ma prawa do rezygnacji z krajowej jurysdykcji. Dwa tygodnie wcześniej, Wysoki Przedstawiciel Valentin Inzko wezwał przywódców bośniackich Serbów do zaakceptowania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, uznającego coroczne święto upamiętniające założenie Republiki Serbskiej za niezgodne z konstytucją.
Biuro Wysokiego Przedstawiciela w Bośni i Hercegowinie zostało utworzone w 1995, chwilę po zawarciu porozumienia w Dayton. Jego likwidacji od kilku lat domaga się Rosja.