Rzeczpospolita: Od kilku dni w Syrii panuje rozejm. Jaki rozwój sytuacji w tym wymęczonym kilkuletnią wojną kraju jest najkorzystniejszy dla syryjskich chrześcijan?
Prof. Jean-François Colosimo: Trzeba zacząć od tego, że syryjscy chrześcijanie jako wspólnota – a na Bliskim Wschodzie przynależność do wspólnoty religijnej jest jednocześnie opcją polityczną – poza kilkoma VIP-ami w całości popierali Baszara Asada. Z prostej przyczyny: chrześcijanie mają za sobą 14 wieków eksperymentów oporu, obrony i ukrywania wiary, a Baszar, będąc alawitą, czyli pochodząc z kompletnej mniejszości, musiał zorganizować coś w rodzaju ruchu oporu różnych mniejszości w obronie przed sunnicką większością. Chrześcijanie mieli dobrą sytuację. Choćby dlatego, że partia Baas [obecnie w Syrii pod wodzą Baszara Asada] była założona przez prawosławnego chrześcijanina Michela Aflaka. To chrześcijanie narzucili postępowy charakter partii, chrześcijanie na Bliskim Wschodzie zazwyczaj są postępowi, bo zależy im na otwartości społeczeństwa. Chrześcijańska Syria jest bardziej prawosławna, Irak bardziej katolicki rytu wschodniego. Dlatego odgrywała ważną rolę dla Rosji już od czasów carskich. Oczywiście wschodni chrześcijanie byli przez Rosję wykorzystywani jako narzędzie wpływu. Z jej pomocą prawosławny patriarchat Antiochii stał się niezależny od Cerkwi greckiej, potem syryjscy prawosławni stali się baasistami, dlatego nieźle im się współpracowało z ZSRR. Za Baszara mieli mszę transmitowaną przez państwową telewizję, mieli budżet na budowę kościołów. Ostatnio dodatkowo zbliża chrześcijan do Baszara lęk przed zemstą sunnitów, przed tzw. Państwem Islamskim (Daeszem).
Chce pan powiedzieć, że Putin jest zbawcą prawosławnych chrześcijan w Syrii?
Tu nie chodzi o Putina. Nie oceniam, czy to złe czy dobre, ale chcę powiedzieć, że Francja i Rosja od XVIII wieku aż do lat 80. XX wieku walczyły o przywództwo nad chrześcijanami w tym regionie, Francja nad katolikami, a Rosja nad prawosławnymi. Francja zakończyła to w związku z wojną domową w sąsiednim Libanie. Rosja, niezależnie od tego, czy carska, stalinowska czy putinowska, idzie wciąż tą samą drogą. Putin nie jest zbawcą kogokolwiek, on realizuje swoje interesy. Ale jego polityka jest spójna, a Europa nie ma teraz żadnej wizji. Konflikt między różnymi wyznaniami chrześcijańskimi na Bliskim Wschodzie stracił na znaczeniu, bo Daesz nie pyta, czy jesteś katolikiem czy prawosławnym, nie interesują go te subtelności. A Zachód milczy, więc zostaje Rosja. Teraz jest tak, że hierarchowie katoliccy nie latają po pomoc do Paryża, lecz zabierają się do samolotu razem z hierarchami prawosławnymi do Moskwy.
Czyli jednak Rosja jest prawdziwym obrońcą chrześcijan w Syrii?