Panoptikon Aleksandra Łukaszenki. Niewidzialny strażnik reżimu widzi i słyszy wszystko

Po roku wojny Rosji w Ukrainie kraj pękł na trzy części. Setki tysięcy emigrantów, rzesza strażników dyktatora i miliony więźniów utworzonego przez niego łagru.

Publikacja: 24.02.2023 03:00

Łukaszenko stworzył własne państwo w państwie i od swojego reżimu uzależnił setki tysięcy, a może i

Łukaszenko stworzył własne państwo w państwie i od swojego reżimu uzależnił setki tysięcy, a może i miliony ludzi.

Foto: president.gov.by

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 366

Sierpień 2020 roku, sfałszowane wybory prezydenckie, brutalne stłumienie pokojowych protestów, przepełnione cele, ranni i zabici. Codzienne represje, dziesiątki, setki, a później i tysiące więźniów politycznych. Totalna inwigilacja, rewizje, przesłuchania, upokorzenia i przepraszanie dyktatora przed kamerą propagandowej telewizji.

Wówczas mieszkańcom nieco ponad 9-milionowego państwa wydawać by się mogło, że nic gorszego w najbliższym czasie im się już nie przytrafi. 24 lutego 2022 roku zrozumieli, że się mylili.

Czytaj więcej

Czy Mołdawia będzie następną ofiarą Rosji? Władze w Kiszyniowie próbują wydostać się z sieci zależności od Kremla

Gdy armia rosyjska wdarła się od strony Białorusi na terytorium Ukrainy, było już wiadomo, że wojna prędzej czy później może zapukać również do ich domów. Setki tysięcy ludzi ruszyły do ucieczki. W Europie, Azji Środkowej i na Kaukazie na nowo układają dzisiaj swoje życie, otwierając tam sklepy, kawiarnie, warsztaty samochodowe, zakłady fryzjerskie czy firmy remontowe. Woleli nie czekać dnia, w którym urzędujący od 1994 roku dyktator wyśle ich na wojnę z sąsiednią Ukrainą bronić chorych imperialnych ambicji wschodniego sąsiada.

Są też tacy, którzy udali się nad Dniepr, by z karabinem w rękach bronić Ukrainy w najgorętszych miejscach tej wojny. Dołączają do białoruskich pułków Kastusia Kalinowskiego i Pahonia. W ciągu roku zginęło już około 20 białoruskich ochotników. Jeden z nich Eduard Lobau 4 lutego został pochowany w Warszawie, nawet po śmierci nie mógł wrócić na Białoruś, jak wielu jego poległych na obczyźnie rodaków.

Szacuje się, że od 2020 roku kraj opuścił już niemal milion ludzi. Na emigracji tworzą własną Białoruś, z własną demokratyczną reprezentacją w Wilnie ze Swiatłaną Cichanouską na czele. Zakładają fundacje, ośrodki edukacyjne i nawet własne „ludowe ambasady”. Tworzą wymarzony przez nich wolny kraj za granicą. Wielu z nich zapewne już nigdy nie wróci na Białoruś.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Nie od razu Putina pokonano

Kłamie ten, kto twierdzi, że dyktator nie ma żadnego poparcia społeczeństwa. Łukaszenko stworzył własne państwo w państwie i od swojego reżimu uzależnił setki tysięcy, a może i miliony ludzi. Szacuje się, że w samym MSW zatrudniono od 50 do 100 tys. osób. Należy dodatkowo doliczyć KGB, wojsko, straż graniczną, ponad 20 resortów w rządzie, dwie izby parlamentu, administracje obwodowe i rejonowe, przemysł, prokuraturę, sądy. A przecież zatrudnieni tam mają rodziców, dzieci, żony, braci, siostry, ciotki i stryjów. Ci ludzie czują się lepsi dzięki dobrze usytuowanemu krewnemu.

To wszystko potencjalny elektorat urzędującego od 1994 roku Aleksandra Łukaszenki. Każdy, kto ma jakąkolwiek władzę nad innym „prostym człowiekiem”, zawdzięcza swoją karierę dyktatorowi. Ludzie ci jak ognia boją się zmian, bo wiedzą, że mogą nie tylko stracić stanowiska i wysokie dochody, ale zostać rozliczeni za czyny popełnione w trakcie rządów dyktatora.

Nawet po roku wojny Rosji z Ukrainą nikt z ważnych postaci utworzonego przez Łukaszenkę systemu się nie zbuntował. Po wyborach 2020 roku na stronę opozycji przeszli nieliczni politycy reżimu. Musieli uciec z kraju albo trafili za kraty.

Białoruś to nie tylko reżim i jego znajdujący się przeważnie poza granicami kraju przeciwnicy. Uważa się, że wymyślony pod koniec XVIII wieku przez Jeremy'ego Benthama Panoptikon nigdy nie został zbudowany. Lecz oto powstał właśnie na Białorusi i Łukaszenko zamknął w nim miliony swoich rodaków. Niewidzialny strażnik reżimu widzi i słyszy wszystko. W pracy więc lepiej z nikim nie rozmawiać i nie poruszać „ryzykownych” tematów. Gdy do fabryki przyjeżdża wysokiej rangi urzędnik i opowiada o wysokich zarobkach, godnych warunkach pracy i świetlanej przyszłości Białorusi, trzeba szeroko się uśmiechać i głośno klaskać. Wracając wieczorem do szarej rzeczywistości, najlepiej się zamknąć w swojej bańce. Na telefony komórkowe trzeba mocno uważać i mieć świadomość tego, że niejeden już został skazany na kilka lat łagrów przez „niepoprawny” komentarz w „niewłaściwej” sieci społecznościowej.

O trwającej od roku wojnie w sąsiedniej Ukrainie lepiej już nawet nie rozmawiać. Nigdy nie wiadomo, na kogo trafisz. Następnego dnia można wylecieć z pracy i, co najgorsze, dołączyć do już niemal 1500 więźniów politycznych. A ci, którzy wciąż mają wątpliwości, muszą pogodzić się z myślą, że wojna zawsze trwała, a reżim zawsze istniał.

Sierpień 2020 roku, sfałszowane wybory prezydenckie, brutalne stłumienie pokojowych protestów, przepełnione cele, ranni i zabici. Codzienne represje, dziesiątki, setki, a później i tysiące więźniów politycznych. Totalna inwigilacja, rewizje, przesłuchania, upokorzenia i przepraszanie dyktatora przed kamerą propagandowej telewizji.

Wówczas mieszkańcom nieco ponad 9-milionowego państwa wydawać by się mogło, że nic gorszego w najbliższym czasie im się już nie przytrafi. 24 lutego 2022 roku zrozumieli, że się mylili.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 803
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 801
Świat
Chciał zaprotestować przeciwko wojnie. Skazano go na 15 lat więzienia
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 800
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 799