Nieznane jest imię uwolnionego Katarczyka, nie wiadomo, jak ważną pozycję zajmował w rządzącej bajecznie bogatym emiratem rodzinie As-Sanich.
W ogóle niewiele wiadomo o szczegółach porwania i negocjacjach na temat uwolnienia. Katarskie MSZ najpierw podało, że "w środę porywacze uwolnili obywatela Kataru i towarzyszącego mu Pakistańczyka". Potem, naciskane przez media zachodnie, dodało, że ten obywatel to członek rodziny monarszej.
Na razie na temat uwolnienia nie ma nawet krótkiej wzmianki w portalu katarskiej telewizji Al-Dżazira, zazwyczaj szybko podającym informacje. A anglojęzyczny dziennik "Gulf Times" zamieszcza na swojej stronie internetowej depeszę z francuskiej agencji AFP. Agencja ta cytuje rzecznika katarskiego MSZ, zapewniającego, że władze robią wszystko co w ich mocy, by uwolnić pozostałych 26 mężczyzn uprowadzonych w połowie grudnia. Współpracują z władzami w Bagdadzie.
Nie wiadomo, czy za uwolnienie tak ważnego Katarczyka jego rodzina zapłaciła okup. Nie jest też jasne, kim byli porywacze. Ale teren, na którym uprowadzili Katarczyków, jest kontrolowany przez irackich szyitów, wrogo nastawionych do sunnickich monarchii znad Zatoki Perskiej.
Katarczycy i towarzyszący im Azjaci polowali w grudniu w bezludnych rejonach prowincji Musanna na południu Iraku, przy granicy z Arabią Saudyjską. Do porwania doszło, gdy odpoczywali w obozie wzniesionym na pustyni. Około trzeciej nad ranem na teren obozu wjechały dziesiątki samochodów terenowych. Potem odjechały z uprowadzonymi w nieznanym kierunku.