Władze cały czas apelują o ostrożność, bo ryzyko ataku terrorystycznego w Belgii jest wysokie. W ubiegłym tygodniu media opublikowały poufną notę służb bezpieczeństwa, z której wynikało, że z Syrii wraca właśnie grupa tzw. międzynarodowych bojowników, czyli obywateli państw Unii Europejskiej, którzy przyjęli radykalny islam, a teraz planują zamachy w Europie, w tym w Belgii. Jako konkretne cele ataków w Belgii wymieniono centra handlowe i sieci amerykańskich restauracji.
Władze komentowały, że było to ogólne ostrzeżenie, bez konkretnego kontekstu, i nie ma potrzeby podnoszenia poziomu zagrożenia z obecnego i tak już wysokiego trzeciego na najwyższy. Ale już w weekend dokonano aresztowań i wielu rewizji w związku z „bezpośrednim zagrożeniem zamachami". Zatrzymani mieli planować ataki na strefę kibica w okolicy stacji metra Rogier w Brukseli, gdzie w sobotę wieczorem było zaplanowane publiczne oglądanie meczu Belgia–Irlandia. Z podsłuchów telefonicznych wynikało także, że szykowano ostrzelanie z broni automatycznej Avenue Louise, prestiżowej ulicy handlowej belgijskiej stolicy. Wśród zatrzymanych znaleźli się kuzyni dwóch zamachowców, którzy dokonali ataków 22 marca na brukselskim lotnisku Zaventem i stacji metra Maalbeek. Policja nie ma jednak na razie dowodów (a w każdym razie ich nie ujawnia) pozwalających na łączenie ze sobą dokonanych już zamachów i planowanych czy mówienie o tej samej siatce terrorystów.
W tamtych zamachach zginęły 32 osoby, a ponad 300 zostało rannych.
W wyniku ostatnich akcji policji więcej wiadomo o samych atakach w marcu. Znaleziono komputer powiązanego z zamachowcami pracownika lotniska, który miał bezpośredni dostęp do samolotów. Z danych na dysku wynika, że zamachy 22 marca zostały zaplanowane już w ubiegłym roku, co przeczy zeznaniom osób powiązanych z ich dokonaniem. Według jednego z nich atak na lotnisko i metro był spontaniczną akcją. Siatka dżihadystów bała się podobno likwidacji po tym, jak kilka dni wcześniej zatrzymano Salaha Abdeslama, oskarżonego o udział w zamachach w Paryżu w listopadzie 2015 roku. A faktycznie mieli planować ataki później, już w czasie meczów Euro 2016 we Francji.
Ponadto ze znalezionych ostatnio materiałów wynika, że zamachowcy chcieli się wysadzić przy stanowiskach odprawy samolotów lecących do USA, Izraela i Rosji. Tak się faktycznie stało: dwóch z nich zdetonowało ładunki w pobliżu tych stanowisk, i jedynie trzeci zrobił to w innym miejscu, oddalonym od miejsca, gdzie dokonywano odpraw przed odlotem.