W środę o zdradę oskarżonych zostało 99 generałów i admirałów – zasadnicza część dowództwa tureckich sił zbrojnych. Jednocześnie prezydent Recep Erdogan spotkał się z tymi dowódcami, którzy mieli pozostać lojalni wobec jego władzy.
Ale to tylko część znacznie szerszej czystki, które obejmuje już ponad 50 tys. osób należących do elity kraju. Zaraz po upadku puczu w sobotę aresztowano wiele ważnych osób w służbach specjalnych. Potem jednak przyszła kolej na blisko 3 tysiące sędziów i setki opozycyjnych dziennikarzy. Pracę straciło również 1,6 tys. rektorów szkół wyższych, 21 tys. nauczycieli akademickich i szkół średnich, a także 15 tys. pracowników kuratoriów i Ministerstwa Edukacji. We wtorek władze wydały z kolei zakaz wyjazdu z kraju wszystkim bez wyjątku wykładowcom.
Represje dotknęły także policji, choć to ona odegrała kluczową rolę w obaleniu puczu. Pracę straciło na razie 8 tys. funkcjonariuszy.
– Oczywiście, trzeba rozliczyć autorów krwawego przewrotu. Ale nie może się to odbyć kosztem zasad działania państwa prawa – mówi BBC Andrew Gardner z Amnesty International.
We wtorek Erdogan kazał także zawiesić dostęp do WikiLeaks po tym, jak portal opublikował 300 tys. e-maill wysyłanych przez działaczy rządzącej partii AKP w ostatnich dziesięciu latach.