Turcja po puczu: kolej na aresztowania dziennikarzy

Władze w Ankarze wydały nakazy aresztowania 42 opozycyjnych dziennikarzy, których oskarżają o wspieranie puczystów.

Publikacja: 25.07.2016 19:18

Turcja po puczu: kolej na aresztowania dziennikarzy

Foto: AFP

Do tej pory złapano już pięciu z nich. Nie wiadomo, gdzie obecnie znajdują się pozostali poszukiwani.

Wśród nich jest 72-letnia nestorka Nazli Ilicak, komentatorka i była deputowana. Wraz z kilkudziesięcioma innymi stałą pracę straciła już trzy lata temu, za artykuł na temat korupcji w rządzie ówczesnego premiera, a dzisiejszego prezydenta Recepa Erdogana.

Artykułu nie wydrukowano. – Straciłam swoją pracę, bo ludzie się bali, że zacznę pytać, jak nasi ministrowie zostali rozliczeni z tego, co zrobili – wspominała później. – Nie mam pojęcia, czy z góry ktoś telefonował do redakcji, by rozstali się ze mną, ale wiem, że właściciel gazety był starszym bratem zięcia premiera. Pewnie nie był konieczny żaden telefon – dodała.

Większość z obecnie poszukiwanych podpadła władzom już wiosną 2013 roku, podczas protestów społecznych na placu Taksim w Stambule. – Żyjemy w czasach, gdy opozycyjnie nastawieni ludzie tracą swoją pracę. Doświadczaliśmy tego już wcześniej, ale po Taksim (stłumieniu przez władzę protestów) sytuacja znacznie się pogorszyła. Mamy mnóstwo przykładów wśród nas: kogoś wyrzucono za tweety, które umieszczał. Inny wdał się w wymianę zdań na Twitterze – mówił dwa lata temu szef Tureckiego Syndykatu Dziennikarskiego Ugur Guc.

Już wtedy ówczesny premier Erdogan twierdził, że oskarżenia o korupcję w jego rządzie i same protesty są „pułapką zastawioną przez państwo równoległe". Tym ostatnim terminem zarówno wtedy, jak i obecnie rządzący politycy określali sieć zwolenników mieszkającego w USA kaznodziei Fethullaha Gülena. Tydzień temu doszło jeszcze oskarżenie wobec niego o zorganizowanie puczu.

Jednak Recep Erdogan już w maju uznał ruch Hizmet (luźno łączący grupy zwolenników Gülena) za organizację terrorystyczną. Być może już wtedy władze zaczęły tworzyć „listy proskrypcyjne". To tłumaczyłoby szybkość i ogromny zasięg represji po nieudanym zamachu stanu.

Ich dokładny zasięg nie jest znany. Premier Binali Yildirim mówił w niedzielę o 13 002 zatrzymanych osobach. Nie wiadomo też, ilu spośród zatrzymanych zostało w końcu formalnie aresztowanych i postawiono im jakieś zarzuty. Tureckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych informowało o 4,5 tys. takich osób, w większości żołnierzy, którzy w taki czy inny sposób brali udział w puczu (choć zatrzymanych miało być dwa razy więcej). Rozformowano nawet oddział prezydenckiej gwardii Erdogana, bo ponad 300 jego żołnierzy zostało aresztowanych za udział w spisku.

Jednak agencje podają, że w sumie represjonowano w Turcji prawie 60 tysięcy osób. Większość z nich to urzędnicy państwowi zwolnieni z pracy (policjanci, sędziowie, prokuratorzy). Prezydent zdymisjonował też 30 z 81 gubernatorów prowincji.

Największe represje spadły jednak na sektor oświatowy. Ruch Hizmet miał być znany z utrzymywania – poprzez różnego rodzaju fundacje – szerokiej sieci szkół różnych szczebli, głównie średnich i wyższych. Ponad 2,5 tys. z nich zakazano dalszej działalności, choć jednocześnie władze zapewniają, że ich uczniowie i studenci mogą się przenieść do państwowych placówek.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1181
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1182
Świat
Meksykański żaglowiec uderzył w Most Brookliński
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177