Jego adwersarze ostrzegają, że jeśli Renzi wygra, Italii grozi dyktatura, bo po reformie lewicowa Partia Demokratyczna, na której czele stoi Renzi, bez trudu wybierze sobie prezydenta, Trybunał Konstytucyjny i obsadzi swoimi ludźmi wszystkie ważne stanowiska w państwie. Jednak w tle pobrzmiewa druzgocąca krytyka niemal trzyletnich rządów młodego premiera (41 lat): polityki gospodarczej i fiskalnej, uległości wobec Unii, a przede wszystkim obłaskawiania imigrantów kosztem biednych Włochów. Obie strony w sporach już dawno porzuciły logikę argumentów na rzecz populistycznych haseł.
Renzi, niejako w zamian za „tak", na gwałt obłaskawia wyborców. Właśnie ruszyło wypłacanie 18-latkom bonusu 500 euro na potrzeby kulturalne. We wtorek premier obiecał dopłacać 30–50 euro miesięcznie do najniższych emerytur. Zapowiada redukcję podatków, szczególnie przedsiębiorcom, podwojenie becikowego i świadczeń dla dzieci, w dodatku wypłacanych z góry.
Premier już w 2014 r. obdarował kiepsko zarabiających pracowników najemnych bonusem 80 euro co miesiąc. Teraz ostrzega, że jeśli przegra referendum, z obiecanek nic nie będzie, a jego następca wypłacane już bonusy zlikwiduje.
Renzi od tygodni mieszka w studiach telewizyjnych, a jeśli je opuszcza, to po to, by złożyć gospodarską wizytę w fabryce Fiata w Cassino i sfotografować się z popierającym go dyrektorem Sergio Marchionne. Krytycy zastanawiają się, jaki prezent dostał Fiat. Z kolei pani minister ds. reform Maria Elena Boschi, druga twarz referendum, pojechała obłaskawiać rodaków do Argentyny, bo tam mieszka 900 tys. uprawnionych do głosowania Włochów.
Renzi też szuka poparcia za granicą. Referendalne reformy podczas wizyty państwa Renzich w Białym Domu wychwalał prezydent Obama, pewnie w zamian za bezwarunkowe wsparcie, którego włoski premier udzielił w Waszyngtonie pani Clinton, ale kilka dni później demokraci przegrali wybory.
Bardzo ciepło o reformach Renziego wypowiedziała się kanclerz Angela Merkel, a przedwczoraj do głosowania „tak" zachęcał Włochów jej minister finansów Wolfgang Schäuble, podobnie jak szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Znawcy włoskiej duszy twierdzą, że niemiecko-unijne wsparcie może się okazać pocałunkiem śmierci, bo za ponury stan włoskich finansów i gospodarki Włosi obwiniają właśnie Unię i narzuconą Brukseli przez Berlin politykę oszczędności i rygoru finansowego.