W niedzielę referendum we Włoszech

Losy premiera i jego rządu zależą od wyników referendum, które odbywa się w niedzielę.

Aktualizacja: 01.12.2016 21:45 Publikacja: 30.11.2016 18:37

Premier Matteo Renzi na rzymskim wiecu zwolenników głosowania w referendum na „tak”.

Premier Matteo Renzi na rzymskim wiecu zwolenników głosowania w referendum na „tak”.

Foto: AFP, Andreas Solaro

Korespondencja z Rzymu

Niby w referendum chodzi o przekształcenie Senatu w przedstawicielstwo regionów (naszych województw), redukcję liczby senatorów z 315 do 100 i pozbawienie ich prawa głosu nad wotum zaufania do rządu. Senatorowie mają być delegowani przez regiony, a nie wybierani jak dotychczas.

Premier Matteo Renzi nieopatrznie zapowiedział, że jeśli referendum przegra, złoży rezygnację i tak zaangażował się w kampanię referendalną, że teraz nie ma innego wyjścia.

Po drugiej stronie barykady stanęła nieprawdopodobna koalicja skrajnej lewicy, centroprawicy (statecznej Berlusconiego i skrajnej), populistów komika Beppe Grillo (Ruch 5 Gwiazd – 30 proc. w sondażach), a na dodatek antyimigracyjna i antyunijna Liga Północna.

W mediach od rana do wieczora toczą się ostre, niekiedy brutalne polemiki. Renzi i jego zwolennicy tłumaczą, że niedzielne referendum to walka między siłami postępu i dobra a siłami zła i czarnej reakcji, walka reformatorów ze szkodzącą Italii polityczno-urzędniczą kastą.

Jego adwersarze ostrzegają, że jeśli Renzi wygra, Italii grozi dyktatura, bo po reformie lewicowa Partia Demokratyczna, na której czele stoi Renzi, bez trudu wybierze sobie prezydenta, Trybunał Konstytucyjny i obsadzi swoimi ludźmi wszystkie ważne stanowiska w państwie. Jednak w tle pobrzmiewa druzgocąca krytyka niemal trzyletnich rządów młodego premiera (41 lat): polityki gospodarczej i fiskalnej, uległości wobec Unii, a przede wszystkim obłaskawiania imigrantów kosztem biednych Włochów. Obie strony w sporach już dawno porzuciły logikę argumentów na rzecz populistycznych haseł.

Renzi, niejako w zamian za „tak", na gwałt obłaskawia wyborców. Właśnie ruszyło wypłacanie 18-latkom bonusu 500 euro na potrzeby kulturalne. We wtorek premier obiecał dopłacać 30–50 euro miesięcznie do najniższych emerytur. Zapowiada redukcję podatków, szczególnie przedsiębiorcom, podwojenie becikowego i świadczeń dla dzieci, w dodatku wypłacanych z góry.

Premier już w 2014 r. obdarował kiepsko zarabiających pracowników najemnych bonusem 80 euro co miesiąc. Teraz ostrzega, że jeśli przegra referendum, z obiecanek nic nie będzie, a jego następca wypłacane już bonusy zlikwiduje.

Renzi od tygodni mieszka w studiach telewizyjnych, a jeśli je opuszcza, to po to, by złożyć gospodarską wizytę w fabryce Fiata w Cassino i sfotografować się z popierającym go dyrektorem Sergio Marchionne. Krytycy zastanawiają się, jaki prezent dostał Fiat. Z kolei pani minister ds. reform Maria Elena Boschi, druga twarz referendum, pojechała obłaskawiać rodaków do Argentyny, bo tam mieszka 900 tys. uprawnionych do głosowania Włochów.

Renzi też szuka poparcia za granicą. Referendalne reformy podczas wizyty państwa Renzich w Białym Domu wychwalał prezydent Obama, pewnie w zamian za bezwarunkowe wsparcie, którego włoski premier udzielił w Waszyngtonie pani Clinton, ale kilka dni później demokraci przegrali wybory.

Bardzo ciepło o reformach Renziego wypowiedziała się kanclerz Angela Merkel, a przedwczoraj do głosowania „tak" zachęcał Włochów jej minister finansów Wolfgang Schäuble, podobnie jak szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Znawcy włoskiej duszy twierdzą, że niemiecko-unijne wsparcie może się okazać pocałunkiem śmierci, bo za ponury stan włoskich finansów i gospodarki Włosi obwiniają właśnie Unię i narzuconą Brukseli przez Berlin politykę oszczędności i rygoru finansowego.

Bardzo czuli na to, co pisze o nich zagranica, Włosi głęboko przeżyli poniedziałkowe prognozy „Financial Timesa", z których wynika, że jeśli wygra „nie", upadnie aż osiem włoskich banków z najstarszym w Europie Monte Paschi di Siena na czele. Blady strach padł na 5 milionów klientów. Ale przeciwnicy reformy, sięgając do terminologii futbolowej, przekonują, że to „wejście wysoko uniesioną nogą" w wewnętrzne sprawy Włochów i usiłujące wywołać strach opinie wspierającego Renziego w zamian za uległość europejskiego establishmentu.

Nie jest jasne, jak zdecydują Włosi. Od 11 dni nie wolno publikować żadnych sondaży. Z ostatnich wynikało, że 39 proc. jest przeciw, 36 proc. za, ale aż 25 proc. nie może się zdecydować. Przy czym aż 44 proc. zapowiada, że zostanie w domu.

Możliwe jest wszystko: przyśpieszone wybory, wielka koalicja lewicy z Berlusconim, a nawet zwycięstwo wyborcze nieprzewidywalnych, antysystemowych kontestatorów Ruchu 5 Gwiazd. I to bez względu na to, czy Renzi referendum wygra czy przegra. Wszyscy są zgodni, że niedoświadczony premier wboksował się, pociągając za sobą cały kraj, w sytuację bez dobrego wyjścia. Ale równie ważne we włoskich kalkulacjach pozostaje pytanie: „Jak nie Renzi, to kto?". Innego charyzmatycznego lidera Italia nie posiada.

Korespondencja z Rzymu

Niby w referendum chodzi o przekształcenie Senatu w przedstawicielstwo regionów (naszych województw), redukcję liczby senatorów z 315 do 100 i pozbawienie ich prawa głosu nad wotum zaufania do rządu. Senatorowie mają być delegowani przez regiony, a nie wybierani jak dotychczas.

Pozostało 94% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021