Korespondencja z Rzymu
Jak na bizantyjskie rytuały włoskiej polityki, wszystko dzieje się z prędkością światła. Premier Renzi po dotkliwej porażce w referendum z 4 grudnia złożył rezygnację w środę wieczorem, a wczoraj, po dwóch dniach konsultacji ze wszystkimi ugrupowaniami parlamentarnymi (23), prezydent Sergio Mattarella powołał nowego premiera. Jeśli wszystko potoczy się zgodnie z planem, 14 grudnia powołany przez Gentiloniego rząd powinien zostać zaprzysiężony,
Polityczne targi, karczemne kłótnie, okupacja mediów przez polityków i politologów, których już nikt w Italii nie ma siły słuchać, pewnie trwałyby jeszcze z tydzień, albo i dłużej, gdyby dyskutantów na ziemię nie sprowadził Europejski Bank Centralny.
W piątek w południe, gdy prezydent Mattarella rozpoczynał konsultacje, do Italii dotarła zaskakująca wiadomość, że EBC odrzucił prośbę banku Monte dei Paschi di Siena (MPS) o dodatkowe 20 dni czasu na dokapitalizowanie, czyli znalezienie 5 mld euro. Bankowi, którego udziałowcem jest również państwo włoskie, zajrzała śmierć w oczy. A społecznych, politycznych i finansowych skutków upadku banku, który posiada 5 milionów klientów, nie sposób sobie wyobrazić. Stało się jasne, że MPS uratować może (a raczej musi) tylko włoski rząd, który wówczas istniał już tylko teoretycznie. Stąd konsultacje i decyzje nabrały kosmicznego tempa.
Paolo Gentiloni (62 l., żonaty, bezdzietny) został szefem MSZ w październiku 2014 r., gdy stanowisko opuściła Federica Mogherini, by kierować unijną dyplomacją. Pochodzi z rzymskiej arystokratycznej rodziny. Politykował już za młodu.