W Unii przez ostatnie lata zmieniły się priorytety polityki migracyjnej. Inaczej niż w 2015 roku, nikt nie zamierza pozwolić na niekontrolowaną falę uchodźców, a już tym bardziej zapraszać ich do siebie, jak zrobiła to sześć lat temu Angela Merkel. – Tematem przesiedleń powinno zająć się forum wysokiego szczebla. I powinny w nim uczestniczyć wszystkie państwa zaangażowane w Afganistanie. My możemy takie forum zorganizować – powiedział w środę Adalbert Jahnz, rzecznik prasowy Komisji Europejskiej. Przesiedlenia, jeśli do nich dojdzie, miałyby charakter dobrowolny, a więc inaczej niż w 2015 roku, nikt nie narzucałby państwom obowiązkowych kwot. A priorytetem miałyby być osoby szczególnie wrażliwe, takie jak kobiety i dzieci. I mowa nie o milionie uchodźców, jak w wielkim kryzysie migracyjnym, ale o najwyżej kilkudziesięciu tysiącach.

UE nie zamierza dawać przykładu i nie deklaruje z góry chęci przyjmowania uchodźców u siebie

 – Należy unikać zachęcania do nielegalnej imigracji – napisali we wspólnym oświadczeniu ministrowie spraw wewnętrznych państw UE po nadzwyczajnym spotkaniu we wtorek wieczorem. Najpierw Unia chce wykorzystać do maksimum inne metody powstrzymania uchodźców, przetestowane w ostatnich latach. Po pierwsze więc pomoc humanitarna. Ta będzie przekazywana niezależnie od tego, jak zachowają się będący u władzy talibowie. Bo ma być udzielana nie z ich udziałem, ale za pośrednictwem wyspecjalizowanych organizacji pozarządowych i ONZ. Rząd musi jednak umożliwić dostarczenie takiej pomocy, i to, jak się zachowa, będzie miało wpływ na drugi filar możliwego wsparcia finansowego, czyli tzw. pomocy rozwojowej. Afganistan może dostać do miliarda euro na ten cel.

Ale nikt nie ufa nowej władzy w Kabulu i UE liczy się z tym, że ludzie będą uciekać z Afganistanu. Drugą zaporą mają być więc granice krajów sąsiednich: Pakistanu, Iranu Uzbekistanu i Tadżykistanu. Ministrowie zapewnili o konieczności wzmocnienia zdolności tych państw do zapewnienia ochrony, godnych i bezpiecznych warunków przyjmowania uchodźców, ale też społeczności przyjmujących. – UE będzie również współpracować z tymi krajami w celu zapobiegania nielegalnej migracji z regionu, wzmocnienia zdolności zarządzania granicami oraz zapobiegania przemytowi migrantów i handlowi ludźmi – oświadczyli unijni ministrowie. Na razie mowa o 600 mln euro z budżetu Komisji Europejskiej. Ale kwota może być wyższa w zależności od potrzeb. Ten rodzaj współpracy jest wzorowany na funkcjonującym już porozumieniu z Turcją, która zatrzymała falę migrantów przedzierających się do Grecji.