Premier Włoch o 18.30 zakończył przemówienie na wiecu swojej partii Lud Wolności na Piazza del Duomo przed mediolańską katedrą. Żegnany owacjami zszedł z estrady i po drodze do samochodu rozmawiał z uczestnikami wiecu, rozdawał autografy, ściskał dłonie. Wówczas stojący obok dobrze zbudowany mężczyzna rzucił w Berlusconiego ciężką, metalową miniaturą katedry, sprzedawaną na okolicznych stoiskach. Trafił go prosto w usta. Premier upadł, zaraz potem podniósł się, obficie brocząc krwią. Ochrona wepchnęła go do samochodu, ale za chwilę Berlusconi wysiadł, by zademonstrować, że jest w pełni sił.
W międzyczasie policja wyrwała sprawcę z rąk rozwścieczonego tłumu, ratując go przed linczem. Na posterunku policji okazało się, że to 42-letni Massimo Tartaglia, dotychczas niekarany, choć od dziesięciu lat cierpiący na problemy natury psychicznej, z powodu których odebrano mu prawo jazdy. Przypuszczalnie był członkiem grupy przeciwników politycznych Berlusconiego, którzy wmieszali się podczas wiecu w tłum, kilkakrotnie przerywając przemówienie okrzykami i gwizdami. Wówczas Berlusconi przerwał i powiedział: „Wstydźcie się! My wam nie przerywamy waszych wieców”.
Premier przewieziony został do pobliskiego szpitala San Raffaele. Ma dwa uszkodzone zęby, złamaną przegrodę nosową i głęboko rozciętą wargę. Utracił sporo krwi. Wykonana natychmiast tomografia komputerowa głowy nie wykazała innych uszkodzeń. Ogłoszono, że Berlusconi jest przytomny i jego życiu nie grozi niebezpieczeństwo. Jednak noc spędził w szpitalu, gdzie poddany został innym badaniom. Nie jest jasne, jak długo tam zostanie. Rekonwalescencję lekarze szacują na 20 dni.
Prezydent Giorgio Napolitano i wszyscy liczący się politycy, również opozycji, potępili atak, wyrażając premierowi swą solidarność i współczucie. W imieniu Watykanu to samo zrobił rzecznik ks. Federico Lombardi. Wszyscy apelowali o obniżenie temperatury ostrej walki politycznej. Jedynym wyjątkiem był szef populistycznej partii Włochy Wartości Antonio Di Pietro, który sugerował, że Berlusconi sam jest sobie winien, bo rozpętał ostry polityczny konflikt. Wypowiedź uznano za haniebną.
Politycy koalicji rządzącej nie mają wątpliwości, że incydent jest owocem kampanii nienawiści od miesięcy prowadzonej przeciw Berlusconiemu przez opozycję. Do oskarżeń o pedofilię z lata dołączyły teraz nowe, o mafijne uwikłanie. Sąd w Mediolanie w tym tygodniu zgodził się na publiczne przesłuchanie mafijnego mordercy (40 ofiar i sześć zamachów bombowych), który bez żadnych dowodów oskarżył Berlusconiego o udział w zamachach na sędziów na początku lat 90. Fantastyczne zeznania mafiosa transmitowała włoska telewizja i kilka stacji radiowych, choć zdaniem wszystkich ekspertów są niewiarygodne.