Hiszpański i kataloński mają w Katalonii równy status – to języki oficjalne. Nie przeszkadza to jednak rządowi tego zamożnego regionu północnej Hiszpanii w dyskryminowaniu pierwszego. Lokalny parlament pracuje właśnie nad nowym kodeksem konsumenta, który przewiduje drastyczne kary za nieużywanie katalońskiego w placówkach handlowych.
Jak informuje dziennik „El Mundo”, kodeks poparły wszystkie partie oprócz prawicowej Partii Ludowej i lokalnego ugrupowania Ciutadans, krytycznego wobec katalońskiego ultranacjonalizmu. Szef klubu parlamentarnego obu partii José Domingo określił pomysł jako „obłędny” i oskarżył rząd Katalonii o językowy „terror”. Zdaniem deputowanego dojdzie do tego, że mówienie po hiszpańsku będzie karane w Katalonii tak jak najcięższe wykroczenia drogowe.
Kodeks zmusza handlowców do wypełniania po katalońsku faktur, spisywania w tym języku umów, wyda-wania ulotek reklamowych. Za uchylanie się od tego obowiązku ma grozić kara do 10 tysięcy euro. Zapis o „dyspozycyjności językowej” nakazuje ponadto sprzedawcom odpowiadanie po katalońsku klientom, którzy zwrócą się do nich w tym języku.
Internauci komentujący informację w „El Mundo” są oburzeni. „Panie Zapatero, jeśli nie czuje się pan w stanie tego powstrzymać, proszę ustąpić. Dziękuję” – wzywa jeden z nich premiera Hiszpanii. „Faszyzm w czystej postaci” – komentuje inny. „Aberracja” – dodaje kolejny.
W poniedziałek przeciw „językowemu apartheidowi” będą protestować kina, które rząd zmusza do dubbingowania lub opatrywania napisami po katalońsku połowy filmów (dotąd 2 proc.).