[b]– Gdy stało się jasne, że Wiktor Janukowycz jest bliski zwycięstwa, powiedział pan na łamach prasy o ostatecznym krachu pomarańczowej rewolucji. Dla Rosji najważniejsza w tych wyborach była przegrana Juszczenki. Dlaczego? [/b]
[b]Konstantin Kosaczow:[/b] W 2004 roku naród ukraiński został zderzony głowami pod hasłem wyboru między Zachodem i Rosją, dwóch wykluczających się systemów wartości, dwóch zupełnie niemożliwych do połączenia kursów politycznych. Do władzy doszedł w efekcie polityk, który uważał, że im dalej Ukraina będzie od Rosji, tym lepiej. Wiktor Juszczenko zdefiniował swoją politykę, a przy tym – fałszywie – interesy Ukrainy, jako konfrontację z Rosją. On nie to, że relacje z Rosją zaniedbał, ale sam tworzył problemy. Weźmy całą jego politykę historyczną – dotyczącą Wielkiego Głodu, uznanie Bandery za bohatera. Spójrzmy na jego stosunek do Floty Czarnomorskiej, do języka rosyjskiego. Wszystko to miało na celu skłócenie dwóch narodów. Zawsze była jakaś gama możliwości, ale Juszczenko wybierał wariant najbardziej konfliktowy, najbardziej antyrosyjski. Teraz Ukraińcy znowu wybierali i dali wyraźnie do zrozumienia, że ta polityka im się nie podoba.
[b]– A jednak klęska Juszczenki i krach pomarańczowej rewolucji to dwie różne rzeczy. Może Juszczenko chciał dobrze, a wyszło "jak zwykle"? Chyba nie powie pan, że wszystko w pomarańczowej idei było złe? [/b]
– Proszę zwrócić uwagę, jakie były hasła pomarańczowej rewolucji. Demokratyzacja, reformy gospodarcze, podniesienie poziomu życia. Co tak naprawdę zostało z tego zrealizowane? Owszem, na Ukrainie jest wolność słowa i to bardzo dobrze. Ale ja uważam, że demokracja to powinno być "przyjemne z pożytecznym". Rzeczy przyjemne to właśnie swobodne wyrażanie swoich myśli, wolność zgromadzeń itd. Ale za tym powinno iść coś więcej – pożytek, korzyść dla narodu i państwa. Juszczenko nie zbudował instytucji demokratycznych, zostawia gospodarkę w fatalnym stanie.
[b]– A jaką politykę będzie prowadzić prezydent Wiktor Janukowycz? Prorosyjską? [/b]