Wiktor Janukowycz – który zwyciężył w drugiej turze wyborów prezydenckich – złożył swoją deklarację na antenie rosyjskiej telewizji Rossija 24. Zapowiedział, że po objęciu stanowiska może skasować dekret Wiktora Juszczenki o nadaniu liderowi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) Stepanowi Banderze tytułu Bohatera Ukrainy.
– Ta sprawa wywołała podziały w społeczeństwie. Musimy zapobiec pisaniu historii od nowa. Nie możemy honorować tytułem Bohatera Ukrainy takich ludzi – przekonywał Janukowycz. Jeżeli spełni swą zapowiedź, będzie to pierwszy przypadek, by ukraiński prezydent odwołał dekret poprzednika.
Słowa Janukowycza wywołały oburzenie w środowiskach ukraińskich nacjonalistów. – Spodziewaliśmy się, że wraz z dojściem Janukowycza do władzy sprawa Bandery może przyjąć zły obrót – powiedział „Rz” Orest Waskuł, szef Bractwa UPA w Kijowie. – Obawiamy się, że to dopiero początek jego walki z ukraińskim ruchem narodowym. Zapewniam, że będziemy protestować.
Zadowolenia nie ukrywają natomiast polscy Kresowianie. – To dla nas bardzo dobra wiadomość. Znak, że nowy przywódca Ukrainy nie zamierza, tak jak jego poprzednik, gloryfikować człowieka odpowiedzialnego za ludobójstwo. Nie zamierza tolerować faszyzmu – powiedziała „Rz” Ewa Siemaszko, historyk związana ze środowiskami kresowymi.
Problem tylko w tym, czy Janukowycz rzeczywiście odwoła dekret Juszczenki w geście dobrej woli wobec Polski. – Juszczenko uhonorował lidera OUN zbyt pochopnie i odwołanie dekretu byłoby rozsądne. Janukowycz nie zrobi tego jednak z powodu własnych przekonań, ale z inspiracji Rosji. Moskwa sprzeciwia się bowiem honorowaniu UPA – powiedział „Rz” Ołeh Soskin, doradca byłego prezydenta Leonida Kuczmy.