Jego zwolenników widać już na kładce dla pieszych przy wjeździe do Concord, stolicy stanu New Hampshire. Chłopcy w wojskowych kurtkach wymachują wielkimi niebiesko-białymi tablicami. Dziewczyny wyginają się w tańcu, by zwrócić uwagę kierowców. Godzinę później podczas wiecu w centrum miasta okrzyki „Ron Paul!” zagłuszają uliczny zgiełk. Organizatorem spotkania nie jest jednak ten 72-letni kongresmen z Teksasu, lecz jego znacznie wyżej notowany rywal z Partii Republikańskiej Mike Huckabee. Zwolennicy Paula przyszli, by zwrócić uwagę na swego faworyta. Las przyniesionych przez nich transparentów zasłania te trzymane przez ludzi Huckabee’ego.

Tłumaczą mi, że przeciw Paulowi zawiązał się spisek establishmentu. – Robimy wszystko, by przebić się do społeczeństwa – mówi 29-letni inżynier Steve Lawrence. Jego zdaniem dlatego Paul ma w sondażach ledwie parę procent poparcia.

Paul to kostyczny starszy pan. Rzadko się uśmiecha i żartuje, choć ma ostry język. Był mleczarzem, lotnikiem, położnikiem (przyjął ponad cztery tysiące porodów) i kongresmenem. Przede wszystkim jednak to ekonomista-samouk, zafascynowany poglądami Austriaka Ludwiga von Misesa. Jest libertarianinem, czyli zwolennikiem gospodarczej wolności i ograniczenia roli państwa do minimum. Startował już w wyborach w 1988 r. (dostał ponad 400 tys. głosów). Przełom w jego karierze przyniósł Internet. Wizja państwa, które pobiera minimalne podatki, nie wtrąca się w życie obywateli i nie najeżdża innych państw, przemawia do młodzieży. Dzięki niej w Internecie wybuchła prawdziwa paulomania, a Paul ma na kampanię miliony dolarów. – To ekonomiczny geniusz. Rozmontuje państwową machinę, która wysysa z Ameryki to, co najzdrowsze – mówi Lawrence.

Setki wieców i spotkań z wyborcami to gratka dla wszelkiej maści demonstrantów. Republikanina Rudy’ego Giulianiego prześladują obrońcy życia poczętego i ratownicy, którzy stracili zdrowie, pracując bez masek w zgliszczach WTC po 11 września 2001 r., gdy był on burmistrzem Nowego Jorku. Podczas spotkania z Hillary Clinton w Salem, byłą pierwszą damę zaatakowali przeciwnicy emancypacji kobiet. – Wyprasuj mi koszulę! – wrzeszczało dwóch mężczyzn.

Piotr Gillert z Concord