– Doszło do czegoś w rodzaju zdrady – uznał przewodniczący Rady Najwyższej Arsenij Jaceniuk. W piątek ogłosił decyzję posłów Ihora Rybakowa (Blok Julii Tymoszenko) i Jurija Buta (prezydencka Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona), którzy postanowili wyjść z rządzącej koalicji. Blok, który liderzy pomarańczowej rewolucji sformowali po przedterminowych wyborach 30 września, ma teraz zaledwie 225 głosów w 450-osobowym parlamencie. Za mało, by skutecznie rządzić.
– Praca parlamentu będzie sparaliżowana. Właściwie już teraz można uznać, że władza ustawodawcza w naszym kraju istnieje już tylko formalnie. Zapalnik czasowy zaczął tykać. Zmiany na ukraińskiej scenie politycznej są nieuchronne – mówi „Rzeczpospolitej” kijowski publicysta Wasyl Zoria. Szef Instytutu Horszenina w Kijowie tłumaczy, że prozachodni sojusz już wcześniej nie był zdolny do efektywnego działania. – To była nie pomarańczowa, lecz tzw. sytuacyjna większość, kiedy jej liderzy musieli umawiać się z deputowanymi innych ugrupowań, by poparli ten czy inny projekt ustawy – powiedział „Rz” Kostiantyn Bondarenko.
Przywódcy koalicyjnych frakcji na razie nie widzą tragedii w tym, co się stało. – Żadna z parlamentarnych frakcji nie podjęła decyzji o wyjściu z koalicji. Nie ma potrzeby formować nowej – przekonywał deputowany Naszej Ukrainy Wiaczesław Kyryłenko. Przekonywał o tym również honorowy przywódca Naszej Ukrainy prezydent Wiktor Juszczenko. – Koalicja jest zdolna do działania i będzie pracować – oświadczył.
Jednak lider prorosyjskiej Partii Regionów (największego opozycyjnego ugrupowania w Radzie Najwyższej) nie krył zadowolenia. – Jesteśmy gotowi rozmawiać ze wszystkimi siłami o utworzeniu nowej większości parlamentarnej – mówił były premier Wiktor Janukowycz. Politycy z jego otoczenia są przekonani, że obóz pomarańczowych rozpadł się na dobre. – Regulamin Rady Najwyższej mówi wyraźnie: jeśli liczba deputowanych w koalicji jest mniejsza niż 226, to oznacza, że zgodnie z prawem ona nie istnieje. Rząd jest teraz tymczasowy – uznał wiceprzewodniczący izby Ołeksandr Jefremow.
Decyzja posłów, którzy opuścili koalicję, zaniepokoiła Julię Tymoszenko. – Ukraina potrzebuje ekipy, która, niezależnie od wstrząsów, byłaby gwarantem sukcesów i stabilności – podkreśliła szefowa rządu. Tymoszenko ma powody do niepokoju: jeśli koalicja się zmieni, może stracić fotel premiera, jeśli jej przeciwnicy przegłosują wotum nieufności dla jej gabinetu. Według ekspertów po przejściu do opozycji blok Tymoszenko dążyłby do nowych wyborów parlamentarnych.