Jeszcze nie tak dawno oboje toczyli bezwzględną walkę o głosy. – Wstydź się, Baracku Obamo! – powtarzała pani senator po jednym z ataków przeciwnika. Ten odpowiadał jej oskarżeniami o cynizm i stosowanie „starych waszyngtońskich metod”. Teraz chcą pokazać światu – a przede wszystkim wyborcom pani Clinton, którzy wciąż boczą się na Obamę – jak bardzo się lubią.
W piątkowy ranek była pierwsza dama weźmie udział w wiecu czarnego senatora w półtoratysięcznej miejscowości Unity w stanie New Hampshire. W Unity nie ma jednak ani jednej restauracji, stacji benzynowej czy nawet skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Dlaczego więc akurat to miejsce? Biorąc pod uwagę nazwę – Unity znaczy jedność – z punktu widzenia mediów trudno o lepszą lokalizację.
Jak pisze „Washington Post”, New Hampshire to stan, w którym Clinton pierwszy raz „odnalazła swój głos”, trafiając do białych kobiet z uboższych grup społecznych. To niezwykle ważna grupa wyborców, z którą Obama miał dotąd poważne problemy. Poparcie Clinton ma mu pomóc w przełamaniu tej bariery.
Była pierwsza dama potrzebuje jedności z przyczyn przyziemnych: jej historyczna kampania (jeszcze nigdy kobieta nie znalazła się tak blisko prezydenckiej nominacji) kosztowała ją nie tylko masę nerwów, ale również dużo pieniędzy. Dług organizacji Hillary Clinton na Prezydenta wynosi ponad 22 mln dolarów, z czego ponad połowa to pieniądze wyłożone na kampanię przez kandydatkę.
Wczoraj obóz Obamy potwierdził, że zwycięzca prawyborczej batalii chce wesprzeć finansowo niedawną rywalkę. Obama wezwał sponsorów swej kampanii, by wspomogli panią Clinton, „jeśli nie mają nic przeciwko temu”. W zamian za to może liczyć na poparcie jej speców od kampanii. Swe poparcie dla Obamy zadeklarował również mąż Hillary – były prezydent USA Bill Clinton.