Decyzja nie zapadnie szybko, ale fiński rząd jest przekonany, że należy zastanowić się nad wejściem do sojuszu północnoatlantyckiego. – Musimy być elastyczni i dostosować naszą politykę bezpieczeństwa do zmienionej sytuacji – powiedział minister spraw zagranicznych Alexander Stubb w wywiadzie dla austriackiego dziennika „Die Presse”. Według niego ci, którzy uważają, że ostatnie wydarzenia w Gruzji nie mają żadnego wpływu na sytuację Finlandii, „żyją na innej planecie”.
Granica Finlandii z Rosją ma aż 1340 km. Jest ona jedynym członkiem Unii Europejskiej sąsiadującym z Rosją, który nie należy do NATO. Neutralne są też Szwecja, Austria i Irlandia, do sojuszu nie należą również małe państwa wyspiarskie – Cypr i Malta.
Helsinki już wcześniej rozważały zgłoszenie akcesu do NATO, postępowanie Rosji może przyspieszyć tę decyzję. Cztery lata temu w raporcie o bezpieczeństwie kraju członkostwo w NATO zostało wymienione jako jedna z opcji. W marcu tego roku rząd premiera Matti Vanhanena zapowiedział, że chce w przyszłości uczestniczyć w nowo tworzonych siłach szybkiego reagowania sojuszu, a minister obrony stwierdził, że Finlandia i Szwecja powinny razem wejść do NATO.
Fińscy żołnierze od dawna biorą udział w międzynarodowych misjach, również tych pod dowództwem NATO, między innymi na Bałkanach czy w Afganistanie. Do tej pory jednak fińska opinia publiczna była przeciwna członkostwu w sojuszu. Z sondaży wynikało, że Finowie uważają swoje siły zbrojne za zdolne od odstraszenia Rosji od ewentualnej agresji.
W fińskiej armii obowiązuje pobór, który cieszy się aprobatą ponad 70 procent społeczeństwa. Po odbyciu rocznej służby wojskowej rezerwiści są regularnie wzywani na szkolenia. Finlandia jest w stanie w każdej chwili zmobilizować prawie pół miliona ludzi, co stanowi 10 procent jej społeczeństwa. To najwyższy wskaźnik w Europie.