Na pewno pojawiły się nowe gesty dyplomatyczne, począwszy od faktu, że Ławrow z Sikorskim rozmawiali prywatnie po angielsku, aż po to, że wielokrotnie podkreślano znaczenie Polski w Unii Europejskiej i wyrazistość naszego głosu. Dostaliśmy sygnał, że Rosja nie będzie nas już publicznie upokarzać czy lekceważyć. Ale z mojego doświadczenia wynika, że są to jedynie gesty dyplomatyczne. To się może zmienić już jutro. Odniosłem jednak wrażenie, że wśród wielu myślących Rosjan wydarzenia w Gruzji wzbudziły niepokój, że mogą one pchnąć kraj w niewłaściwym kierunku. Na pewno kryzys na Kaukazie konsoliduje rosyjską władzę i daje jej większe poparcie, ale troska o przyszłość kraju każe elitom zadać pytanie, co dalej i czy odzyskiwanie wpływu w byłych republikach jest istotnym interesem Rosji.
Czy strona rosyjska wysłała sygnał, że nastają nowe reguły gry?
Na bardzo drastycznie postawione pytanie, czy to jest koniec posługiwania się prawem i początek posługiwania się siłą, nie dali nam jednoznacznej odpowiedzi. Po stronie rosyjskiej wracało poczucie zdrady, że pacta nie są servanda. Bo Ameryka obiecała ówczesnemu ministrowi spraw zagranicznych Szewardnadzemu, że NATO nie zostanie rozszerzone. My żartobliwie pytaliśmy, a cóż ten emerytowany prezydent gruziński ma do was i dlaczego ktoś ma się przejmować tym, co mu obiecał, skoro był przedstawicielem ZSRR – państwa, które już nie istnieje.
Rosja jednak w tym przypadku wybiórczo przyznaje się do tego, że jest spadkobierczynią ZSRR. Ma bardzo silne poczucie upokorzenia przez USA. Winą za Gruzję próbowano obarczyć Amerykę, sugerując, że to z jej błogosławieństwem doszło do naruszenia status quo w Osetii. Relacjonowali nam ogromny wybuch skumulowanego antyamerykanizmu, który w ich rozumieniu sięga bardzo głęboko.
My pytaliśmy, czy skoro budżet Rosji w tak dużym stopniu zależy od surowców energetycznych, a ich ceny zawsze rosną w chwili konfliktu, to czy w interesie Rosji nie leży wywoływanie tych konfliktów. Odparli, że nie, ale ta odpowiedź nie była niczym poparta. Rozmawialiśmy o tym, że ekonomicznie Rosja plasuje się koło Hiszpanii, która dawno zrezygnowała z imperialnej przeszłości. A to prowadziło nas do niepokojącej konstatacji, że sposobem na zdobycie pozycji mocarstwa mogą być – jak dawniej – środki militarne. Nasi partnerzy też się zastanawiali, jak Rosja będzie grała z Zachodem.
Czy coś pana podczas tych rozmów zaskoczyło?