Wszyscy komentatorzy spodziewali zwycięstwa socjaldemokratów, ale nikt nie przypuszczał, że zgarną wszystko. – Sądziłem, że może wygrają w dziewięciu województwach, ale nie w 13. Wyniki wyborów pokazują, jak niepopularny i słaby jest rząd Mirka Topolanka – tłumaczy „Rzeczpospolitej” politolog Jirzi Pehe.
Przywódca socjaldemokratów Jirzi Paroubek, z pomarańczowym szalikiem na szyi, świętował zwycięstwo w siedzibie partii w Pradze. W gmachu było tak pomarańczowo, że niektóre media zaczęły żartować, iż w Czechach szykuje się pomarańczowa rewolucja. Pomarańczowy szalik miała też żona Paroubka – młodsza od niego o 20 lat Petra, była tłumaczka, dla której po 28 latach porzucił dotychczasową małżonkę Zuzanę.
– Na miejscu Topolanka dobrowolnie ustąpiłbym ze stanowiska. Ten rząd nie jest w stanie kierować krajem. Niedopuszczalne jest, by stał na czele rządu, gdy w styczniu Czechy obejmą przewodnictwo w Unii Europejskiej – mówił lider socjaldemokratów.
W siedzibie partii w sobotę lał się szampan. Cztery lata temu w wyborach lokalnych socjaldemokraci ponieśli sromotną klęskę, przegrywając z Obywatelską Partią Demokratyczną (ODS) we wszystkich województwach z wyjątkiem jednego. Tym razem nie przeszkodziły jej nawet skandale, jakimi ostatnio żyły media, ani podejrzenia o współpracę ze światem przestępczym. Zaledwie na tydzień przed wyborami podczas promocji książki Paroubka doszło do strzelaniny. Były współpracownik czechosłowackich służb specjalnych zabił biznesmena, który przyjaźnił się z szefem socjaldemokratów. – To dziwne, że były premier i lider jednego z ugrupowań parlamentarnych utrzymuje kontakty ze światem przestępczym – mówił „Rz” jeden z niezależnych senatorów Jaromir Sztetina.
Dlaczego mimo to Czesi zaufali Paroubkowi? – Ukarali premiera Topolanka za nieudolne rządy. Za reformy, których nie popierali nawet jego zwolennicy. Za tarczę antyrakietową, której Czesi nie chcą – tłumaczy Jirzi Pehe. – A wybory lokalne pełnią rolę referendum oceniającego prace rządu. Premier Topolanek może więc czuć się zagrożony. Być może będzie to koniec jego kariery politycznej.