Pierwsze orędzie prezydenta Dmitrija Miedwiediewa wygłoszone do Zgromadzenia Federalnego rosyjskie media okrzyknęły „rewolucyjnym”. Jego wystąpienia, transmitowanego na żywo przez wszystkie państwowe stacje telewizyjne, wysłuchało na Kremlu około tysiąca osób. Oprócz deputowanych i senatorów zaproszeni ministrowie, najwyżsi rangą pracownicy prezydenckiej administracji i prezesi Sądu Konstytucyjnego i Najwyższego.
Wiele miejsca Miedwiediew poświęcił współpracy Rosji z Ameryką po zwycięstwie w wyborach prezydenckich Baracka Obamy. Wyraził nadzieję, że Obama „dokona wyboru na rzecz stosunków z Rosją” i podkreślił zarazem, że Moskwa nie da się wciągnąć w wyścig zbrojeń.
– Nie mamy problemów z narodem amerykańskim, nie mamy także wrodzonego antyamerykanizmu. Mamy nadzieję, że nasi partnerzy, nowa administracja USA, dokonają wyboru na rzecz pełnowartościowych stosunków z Rosją – oświadczył, oskarżając przy tym Amerykanów o prowadzenie „samolubnej polityki zagranicznej”.
Zagroził, że w odpowiedzi na ulokowanie elementów tarczy antyrakietowej USA w Europie Środkowej jego kraj odstąpi od planowanej redukcji rakiet strategicznych i rozmieści w graniczącym z Polską obwodzie kaliningradzkim rakiety taktyczne typu Iskander. Mówił, że z Kaliningradu środkami radiolokacyjnymi zakłócane będzie funkcjonowanie obiektów amerykańskiego systemu przeciwrakietowego w Polsce i Czechach.
– Wypowiedź prezydenta Miedwiediewa w sprawie rozmieszczenia rakiet Iskander w Kaliningradzie nie powinna dziwić – powiedział „Rz” Aleksiej Makarkin z Centrum Technologii Politycznych w Moskwie. Jego zdaniem Amerykanie zapewne spodziewali się właśnie takiej odpowiedzi. – O wiele niebezpieczniejsze byłoby dla nich, gdyby Miedwiediew mówił na przykład o rozmieszczeniu rosyjskich głowic nuklearnych w Wenezueli. Warto zaś zwrócić uwagę, że Miedwiediew mówił o wielu sprawach, które przez jego poprzedników nie były poruszane. Skrytykował urzędników i dał jasno do zrozumienia, że Rosja będzie pielęgnować wartości demokratyczne – dodał.