– Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, by proces był otwarty. Liczyliśmy, że wymiar sprawiedliwości stanie po naszej stronie – mówił „Rz” Aleksiej Simonow, szef moskiewskiej Fundacji Obrony Jawności.
Okręgowy Sąd Wojskowy zdecydował jednak, że proces o zabójstwo dziennikarki „Nowoj Gaziety” Anny Politkowskiej, zastrzelonej w 2006 r. na klatce schodowej jej domu w Moskwie, będzie się odbywał przy drzwiach zamkniętych. Sędzia Jewgienij Zubow uzasadniał, że przysięgli odmówili wejścia na salę rozpraw w obecności prasy. – Albo nie ufają dziennikarzom, albo boją się pokazać twarze – skwitował Simonow.
Adwokaci rodziny Politkowskiej podkreślają, że śledztwo nie doprowadziło do ustalenia, kim byli zleceniodawcy zbrodni i kto ją finansował. W poniedziałek moskiewski sąd postanowił, że postępowanie będzie jawne. Utajnienia procesu żądała Prokuratura Generalna. Skierowała sprawę zabójstwa do sądu wojskowego, tłumacząc, że jeden z oskarżonych Paweł Raguzow jest oficerem Federalnej Służby Bezpieczeństwa, a w aktach znajdują się materiały będące tajemnicą państwową. Na ławie oskarżonych zasiedli oprócz Raguzowa Siergiej Chadżikurbanow oraz bracia Dżabrail i Ibrahim Machmudowowie. Żaden z nich nie przyznaje się do winy.