Zarzut, który stawiają im kosowskie władze, jest poważny: mężczyźni mieli zaplanować i przeprowadzić zamach bombowy na siedzibę unijnej misji w Kosowie (Eurlex). Według aktu oskarżenia, przygotowanego przez sędziego Selmana Bogiqi, trzej agenci niemieckiego kontrwywiadu w połowie listopada wrzucili na podwórko budynku, w którym mieszczą się biura Eurlex, bombę.
Wybuch poczynił spore szkody. Zdaniem Bogiqi Niemcy chcieli zniszczyć misję na zlecenie albańskiej mafii oraz „bliżej nieokreślonych służb”. Kosowskie i serbskie media podejrzewają Niemców o powiązania z albańskimi separatystami, serbską mafią oraz organizacjami paramilitarnymi.
Niemieccy agenci już od półtora roku byli pod obserwacją kosowskich antyterrorystów. Twierdzą oni, że widzieli, jak jeden z nich rzucił ładunek z trzeciego piętra budynku, w którym mieści się unijne Międzynarodowe Biuro Cywilne (MBC). Pozostali dwaj oskarżeni mieli czekać w samochodzie. Gdy wszyscy trzej udali się na miejsce zamachu wyposażeni w aparat fotograficzny, zostali aresztowani.
Mężczyźni odpierają zarzuty. Twierdzą, że chcieli tylko „udokumentować” miejsce zamachu i nigdy wcześniej tam nie byli. Albańskie władze twierdzą jednak, że zamach na budynek unijnej misji został przeprowadzony w podobny sposób, jak wcześniejsze ataki na Misję Tymczasowej Administracji Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz biura OBWE w Albanii. Ich zdaniem także za te zamachy odpowiadają oskarżeni.
Według niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” aresztowanie agentów doprowadziło do dyplomatycznego zgrzytu między Ministerstwem Spraw Zagranicznych w Berlinie i rządem w Prisztinie. Mimo iż Niemcy mieli przy sobie identyfikatory kontrwywiadu, nie byli oficjalnie akredytowani w kosowskim MSZ oraz nie pracowali oficjalnie w biurze BND w stolicy Kosowa.Do Prisztiny przyjechali dwa lata temu, by pracować jako technicy w kosowskiej filii niemieckiej firmy Logistics Assessment.