Szefowa austriackiej dyplomacji nie skorzystała z propozycji socjaldemokraty Wernera Faymanna, który zaoferował jej pozostanie na stanowisku. – Odchodzę na znak protestu. Nie mogę firmować rządu, w którym kupczy się unijnymi priorytetami – oświadczyła chadecka minister. Ursula Plassnik ujawniła dziennikarzom, że w 200-stronicowej umowie koalicyjnej z inicjatywy socjaldemokratów znalazł się punkt, który pozwala każdemu z ugrupowań koalicji na rozpisanie referendum w kluczowych kwestiach dotyczących UE”.
– Może tu chodzić o traktat lizboński. Wprawdzie drugie ugrupowanie może wypowiedzieć w takiej sytuacji umowę koalicyjną, ale dla mnie sam pomysł głosowania jest kontrowersyjny – oświadczyła minister.
Austriacki parlament ratyfikował już traktat, a naciski socjaldemokratów, by anulować decyzję deputowanych i przeprowadzić w tej sprawie referendum, stały się powodem rozpadu koalicji z chadekami i rozpisania – 28 września tego roku – przedterminowych wyborów. Rozgoryczeni chadecy, broniąc Lizbony, oskarżyli socjaldemokratów o „zdradę europejskiej linii rządu federalnego”.
Socjaldemokraci i chadecy będą mieli razem 108 mandatów w 183-osobowej Radzie Narodowej. Rozpisanie referendum w sprawie Lizbony nie jest wykluczone, ponieważ za takim rozwiązaniem opowiadają się również nacjonaliści.
„Chadecy są za Lizboną, a socjaldemokrata Werner Faymann nie kryje eurosceptycyzmu. Dzięki temu wygrał wrześniowe wybory. Wynik referendum nietrudno przewidzieć” – pisał dziennik „Die Presse”, przypominając, że „niemal 70 procent Austriaków domaga się odrzucenia traktatu”. Podczas jego zatwierdzania protestowały w Wiedniu tłumy ludzi z transparentami „Lizbona to drugi Anschluss Austrii”. „Prezydenci Czech i Polski zdobyli nieoczekiwanego sojusznika” – sugerował inny dziennik „Salzburger Nachrichten”.