600 mln euro chce przeznaczyć Bruksela na pomoc sąsiadom na Wschodzie. Komisja Europejska przedstawiła wczoraj założenia tzw. Partnerstwa Wschodniego – programu zbliżania państw tego regionu do Unii Europejskiej.
Pierwotną propozycję zgłosił siedem miesięcy temu premier Donald Tusk, potem jako polsko-szwedzki projekt stała się ona przedmiotem debaty na unijnym szczycie w czerwcu. Ostatecznie zaakceptowały ją wszystkie państwa członkowskie – jako wspólną unijną inicjatywę. Komisja Europejska początkowo niechętna potraktowała w końcu to przedsięwzięcie z wielką energią i już po pół roku przedstawia konkretną ofertę dla Ukrainy, Gruzji, Mołdawii, Armenii, Azerbejdżanu i, w przyszłości, Białorusi. Nazywa ją okrętem flagowym.
Partnerstwo przewiduje tworzenie stref wolnego handlu ze wspomnianymi krajami, ułatwienia wizowe, współpracę energetyczną, pomoc dla małych i średnich przedsiębiorstw. Komisja chce np. zorganizować konferencję darczyńców, którzy wspomogą modernizacje sieci energetycznych na Ukrainie.Bruksela może liczyć na współpracę Pragi, która od 1 stycznia 2009 roku obejmuje półroczne przewodnictwo UE. Już zapowiada, że Partnerstwo Wschodnie będzie jednym z priorytetów jej rządów w Unii. Milena Vicenova, czeska ambasador przy UE, poinformowała, że wiosną 2009 r. odbędzie się szczyt UE – Wschód.
Polsce nie przeszkadza, że jej pomysł zyskał teraz tylu autorów. – Sami namawialiśmy do tego Czechów – powiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Za sukces Polski uznał fakt, że Komisja Europejska w ciągu zaledwie kilku miesięcy przygotowała konkretny plan finansowy projektu, do którego nie była na początku przekonana.
Partnerstwo Wschodnie jest wymyśloną przez polską dyplomację polityką małych kroków, która – bez mówienia o członkostwie – ma zbliżać kraje wschodnie do standardów unijnych.