Ameryka a sprawa polska

Kiedy jedna z czołowych dziennikarek CNN, Fionnuala Sweeney, przez tydzień raportowała na żywo z Warszawy, polscy dziennikarze najczęściej zadawali jej pytanie: „Jaka jest twoja opinia o Polsce?”.

Publikacja: 20.12.2008 18:19

Red

Fionnuala odpowiadała niezmiennie: „Jestem dziennikarką, reporterką i moim zadaniem jest przedstawiania faktów, a nie wypowiadanie własnych opinii”. Ta prosta definicja dziennikarstwa spotykała się ze zdumieniem i niezrozumieniem polskich zawodowców. Rola polskiego dziennikarza polega bowiem nie na przedstawianiu faktów, ale na wymyślaniu ich własnej interpretacji, mającej świadczyć o wielkości reportera. Dobrze było to widać w czasie niedawnej kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych, do której polskie media delegowały całe stada dziennikarzy.

Przylatuje oto Mały Jasio Reporter (Jasio Reporter jest postacią zbiorową i proszę nie doszukiwać się tu powiązań z konkretną osobą) do USA nazywanych Ameryką. Wysiada na lotnisku, gdzie jest obwąchiwany przez psa sprawdzającego, czy nie przywiózł narkotyków, co do których tutejsze przepisy są bardzo ostre. Ale Mały Jasio Reporter o tym nie wie, więc relacjonuje swoje pierwsze wrażenia o tym, jak już na lotnisku przybyszów szczują psami.

Jasio Reporter jedzie do Nowego Jorku. – Ojej, ale te domy są wysokie, z ulicy nie widać wyższych pięter – dziwi się. – To pewnie dlatego, żeby nie było widać, że tynk od nich odlatuje. I szybciutko raportuje, że Ameryka rozsypuje się na kawałki. – Ojej – konstatuje za chwilę – samochodów nieco więcej niż w Warszawie. I nadaje do kraju, że gospodarka amerykańska jest już tak osłabiona, że samochody można dostać za pół ceny.

Oburza się też, że żądają od niego ID, czyli dokumentu ze zdjęciem, jak chce kupić piwo. Nie przychodzi mu przy tym do głowy, że może na świecie istnieje kraj, w którym nie wszyscy mają dostęp do alkoholu. A kiedy kelnerka oferuje mu później drugie piwo, już bez sprawdzania ID, jest przekonany, że zrobiła to z poczucia winy.

Jasio idzie następnie do Starbucksa, gdzie – o zgrozo – kelnerka nie zwraca się do niego per: „Szanowy Panie Redaktorze”, tylko mówi „Cześć, jak masz na imię”. Czyli dokładnie tak, jak wszyscy w Ameryce mówią do siebie. Poruszony takim traktowaniem Jasio zamiast zamówić zwykłą kawę, prosi o jakąś mieszankę płynów i wychodzi wściekły, że uczestniczy w „teatrze absurdu”. W tym nastroju zabiera się do przepytywania innych tubylców, więc nic dziwnego, że każdą próbę wytłumaczenia amerykańskiej rzeczywistości traktuje – i raportuje – jako próbę wytłumaczenia się Ameryki z win wobec świata. I wobec Jasia Reportera oczywiście.

Na koniec szczęśliwy donosi, że Amerykanie masowo umrą, bo nie stać ich na leczenie, a zwykłe wyczyszczenie ucha kosztuje 500 dolarów. Nie dodaje oczywiście, że ucho można codziennie myć za darmo i że tylko 15% Amerykanów nie ubezpiecza się z jakiegoś powodu (prawda, większość ze względu na koszty). Tyle, że pozostałym 85% ubezpieczenie zwraca koszty leczenia, co znakomicie kontrastuje z sytuacją u nas, gdzie wszyscy płacą ubezpieczenie, tylko nikt nie ma leczenia. Albo czy wiecie na przykład, że amerykański, rozlatujący się podobno, system bankowy gwarantuje każdemu zabezpieczenie do 250 000 dolarów?

Stany Zjednoczone są wielkim krajem i każdy znajdzie tam to, czego szuka. Ale ci, którzy nigdy tam nie byli, zdani są na interpretacje Małego Jasia, który po naszej stronie ma wsparcie wielu innych swojej klasy profesjonalistów. Choćby Małego Józia, Specjalisty ds. Marketingu Politycznego, który na podstawie klepnięcia przez Kaczyńskiego lewej łopatki Tuska wnioskuje, że to Kaczyński był szefem delegacji do Brukseli. Nie zająknie się jednak na temat tego, co ostatecznie klepiący i klepnięty z Brukseli przywieźli.

Mały Józio z Małym Jasiem powodują, że polskie media są ostatnim miejscem, w którym można znaleźć wiarygodne informacje o świecie i o tym, co dotyczy Polski. To z kolei pozwala na łatwe i przyjemne dezinformowanie obywateli. Na przykład na temat amerykańskiej tarczy rakietowej, często nazywanej w samej Ameryce nowym etapem wyścigu zbrojeń, w Polsce wiemy tylko tyle, że jest dobra dla Polski. Dlaczego? „Bo jest” – wyjaśnił prezydent Kaczyński.

Ale Jasio Reporter nie pofatygował się, żeby przeczytać o tym, że amerykański przemysł zbrojeniowy w kilka tygodni po podpisaniu umowy z Polską, w związku ze wzrostem globalnego zagrożenia spowodowanego tarczą, przeszacował potencjalne zyski i w samym sektorze „rządowym” podniósł je do 400 miliardów dolarów. Dla porównania: cały program ratowania systemu finansowego USA to 700 miliardów dolarów.

Jasio nie przetłumaczył na polski: „Słyszeliśmy, że Polska ma kłopoty z Rosją. To niech Polska je sobie rozwiąże” i innych oficjalnych wypowiedzi. A szkoda, bo myślę, że wtedy wszyscy mielibyśmy więcej pożytku z mediów i trudniej byłoby nas okłamywać. Uczmy się więc języków obcych. Tylko w taki sposób nie będziemy skazani na Jasia Reportera i Józia Specjalistę ds. Marketingu Politycznego.

Fionnuala odpowiadała niezmiennie: „Jestem dziennikarką, reporterką i moim zadaniem jest przedstawiania faktów, a nie wypowiadanie własnych opinii”. Ta prosta definicja dziennikarstwa spotykała się ze zdumieniem i niezrozumieniem polskich zawodowców. Rola polskiego dziennikarza polega bowiem nie na przedstawianiu faktów, ale na wymyślaniu ich własnej interpretacji, mającej świadczyć o wielkości reportera. Dobrze było to widać w czasie niedawnej kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych, do której polskie media delegowały całe stada dziennikarzy.

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017