O powrocie fabryki Peugeota do Francji Nicolas Sarkozy mówił w ubiegłym tygodniu. Zapowiedział także, że Francja chce powstrzymać koncerny samochodowe przed przeniesieniem produkcji do innych państw. – Jeśli budujemy fabrykę Renault w Indiach, by składać samochody dla Hindusów, jest to usprawiedliwione. Ale nie jest usprawiedliwione, jeśli budujemy fabrykę w Czechach, by sprzedawać samochody we Francji – grzmiał Sarkozy.
W Czechach, które w tym półroczu stoją na czele UE, zawrzało. – To, co mówi Sarkozy, jest niewiarygodne – powiedział w wywiadzie dla „Hospodarskich Novin” premier Mirek Topolanek. I dodał: – Jeśli ktoś by chciał poważnie zagrozić ratyfikacji traktatu lizbońskiego, to nie mógł wybrać lepszego środka i czasu.
Według Topolanka sugestia prezydenta Francji to doskonała amunicja dla przeciwników traktatu, którzy uważają, że dokument będzie krzywdzący dla małych państw. – Jeśli prezydent jednego z dużych krajów, jakim jest Francja, wypowiada takie słowa, to jest to dowód na to, że przeciwnicy mają rację.
Jeśli taka ma być przyszłość UE, to nie jest dobra wiadomość dla małych krajów – stwierdził Topolanek.Czeski premier do entuzjastów dokumentu zresztą sam nie należy. Jak twierdzi opozycja, to on opóźnia jego ratyfikację. Czechy jako jedyne państwo UE jeszcze jej nie zaczęły. Głosowanie w parlamencie kilkakrotnie przekładano. Następne – 17 lutego.