W nocy z wtorku na środę podczas strzelaniny w głównym mieście portowym Gwadelupy Pointe-a-Pitre zginął 50-letni związkowiec, a sześciu policjantów zostało rannych. Jacques Bino, działacz związku zawodowego CGTG, wracał wraz z kolegą z zebrania związkowego. Około północy w auto trafiły pociski wystrzelone zza barykady opanowanej przez młodych manifestantów. Obaj mężczyźni zostali ranni i wezwali pomoc. Policja i pogotowie nie były jednak w stanie do nich dotrzeć, bo znalazły się pod ostrzałem rebeliantów. Jeden policjant został trafiony w oko, a reszta się wycofała. Gdy około trzeciej w nocy funkcjonariusze wreszcie dotarli do rozbitego samochodu, Bino już nie żył.
[srodtytul]Kto zaczął?[/srodtytul]
Rebelię na liczącej nieco ponad 400 tysięcy mieszkańców Gwadelupie organizuje Kolektyw Razem przeciw Wyzyskowi (LKP). Jego członkowie, wspierani przez młodych zadymiarzy, wznieśli barykady na ulicach miasta Pointe-a-Pitre i podjęli walkę z policją. Każda strona przedstawia własną wersję wydarzeń. – Wszystko się zaczęło we wtorek, kiedy żandarmi zaczęli bić manifestantów, obrażali ich rasistowskimi hasłami – relacjonował lider LKP Elie Domota w telewizji RTL.
– Apeluję, żeby lokalne władze oraz LKP wezwały do rozejmu i żeby jak najszybciej obie strony zasiadły do stołu i podjęły rozmowy – mówił po wczorajszym posiedzeniu francuskiego rządu Yves Jégo, sekretarz stanu ds. posiadłości zamorskich. Wkrótce potem Domota zaapelował do młodzieży, by zaprzestała przemocy i demonstrowała pokojowo – „tak jak robiliśmy to od miesiąca”. Strajk generalny trwa na Gwadelupie już od 20 stycznia. Służby publiczne nie działają, ulice Pointe-a-Pitre i Le Gosier toną w śmieciach, a w nielicznych otwartych jeszcze hotelach zostały resztki turystów, których chronią ściągnięte w tym celu z Francji oddziały policji.
Strajk generalny „przeciw drożyźnie i spadkowi poziomu życia” trwa też już od ponad dwóch tygodni na pobliskiej Martynice. Kierujący protestami Kolektyw 5 Lutego zażądał od wielkich sieci handlowych obniżki cen o 20 procent 100 artykułów pierwszej potrzeby. Sieci zgodziły się jednak tylko na obniżkę cen 54 produktów. Protestującym to nie wystarczy.