Kreml zaciska pętlę wokół Ukrainy. Premier Władimir Putin tradycyjnie grozi zakręceniem kurka, jeśli Kijów nie zapłaci za gaz. Jednocześnie zachęca jednak władze pogrążonej w głębokim kryzysie Ukrainy do przyjęcia kilkumiliardowej pożyczki, chociaż Rosja sama ma poważne kłopoty finansowe.
– Przyjęcie rosyjskiej oferty będzie miało polityczną cenę. Może to oznaczać dalsze uzależnienie Ukrainy od Rosji – ostrzega Edward Lucas, dziennikarz „Economista”, autor książki „Nowa zimna wojna”.
Pomoc zaoferował Międzynarodowy Fundusz Walutowy, ale prezydent Wiktor Juszczenko i premier Julia Tymoszenko nie są w stanie porozumieć się w sprawie reform, od których uzależnione jest wsparcie MFW. Jeszcze w czwartek Julia Tymoszenko przekonywała, że pożyczki gotowe są udzielić Ukrainie również Francja i inne kraje UE. Paryż jednak temu zaprzeczył, a szef Komisji Europejskiej zastrzegł, że pomoc dla Ukrainy jest uzależniona od współpracy z MFW. Pomocą dla Kijowa mogłyby być projekty związane z Partnerstwem Wschodnim, jednak szczyt, który je zainicjuje, odbędzie się dopiero w maju, a na efekty partnerstwa trzeba będzie czekać nawet kilka lat.
Ukraińscy eksperci ostrzegają, że nasilający się konflikt między prezydentem Juszczenką a premier Tymoszenko ułatwia sprawę Rosji. Jaskrawym przykładem był ostatni nalot podlegającej prezydentowi Służby Bezpieczeństwa (SBU) na siedzibę spółki państwowej Naftohaz w Kijowie, kontrolowanej przez rząd. Zdaniem analityków chodziło o zdyskredytowanie porozumienia gazowego pani Tymoszenko z Putinem, które jest bardziej korzystne dla Rosji. Juszczenko chciał też ujawnić, że ukraińska premier nielegalnie przejęła od rosyjskiego koncernu Gazprom 11 miliardów metrów sześciennych gazu, na którym – według niektórych ekspertów – mogła zarobić nawet 7 miliardów dolarów.
– Miało to pokryć wydatki kampanii prezydenckiej Julii Tymoszenko. SBU szukała w siedzibie Naftohazu oryginałów dokumentów, które świadczą o przeznaczeniu surowca na eksport do UE – mówi „Rz” Ołeh Soskin, doradca byłego prezydenta Leonida Kuczmy. Eksperci uważają, że Rosja popełniłaby błąd, nie wykorzystując nadarzającej się okazji do odzyskania wpływów na Ukrainie.