Ustawa ma zostać uchwalona jeszcze przed wrześniowymi wyborami do Bundestagu. W głosowaniu weźmie więc udział 55-letni poseł SPD Jörg Tauss, któremu prokuratura zarzuca regularne zaopatrywanie się w pornografię dziecięcą w Internecie. Grozi za to kara do pięciu lat więzienia. Tauss nie zaprzecza, że ściągał zakazane treści, ale twierdzi, że czynił to z obowiązku zawodowego. Ilość znalezionych w jego komputerach materiałów, jak i utrzymywane w tajemnicy kontakty ze środowiskiem zajmującym się obrotem tego rodzaju pornografią skłaniają jednak prokuraturę do podejrzeń, że deputowanemu nie chodziło wyłącznie o przygotowanie do parlamentarnych debat. SPD domaga się, by zrezygnował z mandatu. Tauss nie chce o tym słyszeć. Postępowanie przeciwko niemu jest jednym z prawie 9000, które rocznie wszczynają organy ścigania. Dziesięć lat temu było takich spraw kilkaset. Jedynie w 2007 roku podwoiła się liczba przypadków rozprzestrzeniania w sieci pornografii dziecięcej. Miesięcznie notuje się 50 tys. przypadków ściągania z sieci tego rodzaju filmów.

– Nie możemy tego tolerować. Konstytucja mówi nie tylko o swobodzie informacji, ale też o ochronie godności człowieka – przekonuje Wolfgang Börnsen z CDU. – Nie wszyscy deputowani są tego zdania – komentują media. Na niemieckich portalach pornografii dziecięcej już nie ma. Jest jednak na portalach zagranicznych. Zgodnie z zamierzeniami rządu niemieccy operatorzy Internetu musieliby założyć specjalne filtry wychwytujące zakazane treści. – Potrzeba na to do sześciu miesięcy – twierdzi minister Zypries. Systemy takie działają już w pięciu krajach UE.