– Nie twierdzę, że wygram, ale wynik głosowania uważam za otwarty – przekonywała wczoraj Gesine Schwan w porannym programie telewizyjnym. Zaprezentowała też swą najnowszą propozycję zwołania w Niemczech okrągłego stołu dla przeanalizowania przyczyn i skutków kryzysu gospodarczego. Nieco wcześniej ostrzegała przed „wybuchowymi nastrojami” społecznymi będącymi skutkiem narastającego poczucia niesprawiedliwości społecznej.
Konserwatyści dopatrzyli się w tych słowach nawoływania, aby obywatele ruszyli na barykady. Socjaldemokraci uznali jednak, że profesor politologii Gesine Schwan wie, o czym mówi. Wynik wyborów jest przesądzony. Schwan ma przeciwników we własnym obozie – udowadnia konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Sonntagszei-tung”, powołując się na wypowiedzi kilku delegatów do Zgromadzenia Narodowego z ramienia SPD i Zielonych. Jest to organ złożony z członków obu izb parlamentu oraz delegatów niemieckich landów. Są wśród nich nie tylko politycy, ale znani aktorzy, wydawcy prasowi czy sportowcy, którzy nie są związani partyjną dyscypliną i dlatego wyniku wyborów nie da się do końca przewidzieć.
Tym bardziej że z czysto arytmetycznych obliczeń wynika, iż obecny prezydent Horst Köhler może liczyć w Zgromadzeniu na 614 głosów CDU/CSU, liberałów z FDP oraz ugrupowania Wolnych Wyborców z Bawarii. Jest to zaledwie jeden głos więcej niż wymagana większość. – Odnoszę wrażenie, że w obozie chadeckim panuje nerwowość – mówi „Rz” jeden z zagranicznych dyplomatów w Berlinie. Gesine Schwan jest spokojna. Pięć lat temu, gdy kandydowała na stanowisko szefa państwa po raz pierwszy, otrzymała kilka głosów więcej, niż wynikało z partyjnej arytmetyki.
Obecnie może liczyć na głosy SPD, Zielonych i, potencjalnie, postkomunistycznej Partii Lewicy. Lewica ma własnego kandydata i zagłosuje na panią Schwan dopiero, gdyby się okazało, że w dwu głosowaniach żaden z kandydatów nie zdobył bezwzględnej większości. – W trzeciej turze wymagana jest większość względna, co zwiększa szanse pani Schwan – tłumaczy profesor politologii Gerd Langguth.Przypomina, że oboje kandydaci mają wiele wspólnego z Polską. Gesine Schwan zapowiada, że jako prezydent Republiki Federalnej Niemiec byłaby gotowa przyjechać do Polski i w rocznicę wybuchu II wojny światowej wygłosić w Sejmie przemówienie po polsku. Zna nasz język z czasów studenckich, kiedy interesowała się Leszkiem Kołakowskim i na temat jego filozofii napisała pracę magisterską.
Przez ostatnie lata opowiadała się po stronie naszego kraju w politycznych bojach ze środowiskiem niemieckich wysiedlonych. Jest przy tym od lat pełnomocnikiem niemieckiego rządu do spraw relacji z Polską.