Biden od wtorku podróżuje po Bałkanach. Wczoraj pojawił się w serbskim parlamencie. Ale takiego powitania zapewne się nie spodziewał.

„Biden, ty nazistowski śmieciu, wracaj do domu” – to tylko jeden z plakatów, które w gmachu parlamentu rozwiesili nacjonaliści. Wszyscy posłowie Partii Radykalnej przyszli w koszulkach z wizerunkiem swojego przywódcy Vojislava Szeszelja, który przed trybunałem w Hadze jest sądzony za zbrodnie wojenne. – To najsmutniejszy dzień w historii Serbii. Stany Zjednoczone reprezentują całe zło, które spotkało serbski naród – mówił zastępca Szeszelja Dragan Todorović, oskarżając Bidena o wszystkie krzywdy.

Wielu Serbów nienawidzi Bidena, bo podczas wojny na Bałkanach – jako senator – popierał bośniackich Muzułmanów, a potem walkę Kosowa o niepodległość. Do dziś Serbowie nie mogą też wybaczyć USA bombardowań NATO w 1999 roku, czemu wyraz dają w prywatnych rozmowach.

Wizyta Joe Bidena w Belgradzie miała zmienić to nastawienie. Czy mu się to udało? Chyba tak. Serbski prezydent Boris Tadić oświadczył, że pojawiła się szansa na poprawę wzajemnych stosunków i zaprosił Baracka Obamę do Belgradu. Ton Bidena też był łagodny. – Nie oczekujemy, że Serbia uzna Kosowo – podkreślał.