„Będziemy rozmawiać tylko z Michelle Bachelet” – ostrzega jeden z liderów Mapuczów Jorge Calfuqueo cytowany przez chilijski dziennik „El Mercurio”. Indianie czekają na prezydent Chile na własnym terenie – w Araukanii. Gwarantują jej bezpieczeństwo. Oferują rozejm do czasu zakończenia konfliktu.
Oczekują szybkiej odpowiedzi. W przeciwnym razie – uprzedzają – znów może dojść do masakry. W połowie sierpnia Mapucze starli się z policją, która próbowała usunąć ich siłą z zajmowanych przez nich posiadłości. Zginął jeden z indiańskich działaczy, co jeszcze zaostrzyło konflikt. Mapucze (Ludzie Ziemi) to grupa etniczna stanowiąca według nieoficjalnych danych nawet 10 proc. z około 17 mln mieszkańców kraju.
Lud zamieszkujący środkowo-południowe Chile (i południowo-zachodnią Argentynę), znany też jako Araukanie, długo nie dał się nikomu ujarzmić. Jego niepodległe państwo – położona na południe od rzeki Biobio Araukania – pozostało poza zasięgiem władzy Hiszpanów, w przeciwieństwie do terenów na północ od tej rzeki, które w pierwszej połowie XVI wieku zostały podbite i włączone do Wicekrólestwa Peru.
Nawet po uzyskaniu niepodległości przez Chile w 1810 r. Araukania pozostała niezależna aż do drugiej połowy XIX wieku, kiedy włączono ją siłą do tego kraju. Kontrolowany przez Mapuczów obszar (10 mln ha) stale się kurczył. Teraz domagają się zwrotu terenów eksploatowanych przez przedsiębiorstwa gospodarki leśnej i elektrownie wodne. Żądają też samostanowienia na terenie historycznej Araukanii.
Zaczęli się jednoczyć, co nie przychodzi im łatwo ze względu na wielkie zróżnicowanie tworzących ten lud 60 wspólnot i wyraźny podział na Mapuczów wiejskich i miejskich. Udało się im jednak stworzyć organizacje takie jak Rada Wszystkich Ziem czy Terytorialne Przymierze Mapuczów, które występują w ich imieniu.