Dwaj napastnicy zaatakowali go niedaleko od jego mieszkania i bili kijami do utraty przytomności. Ocknął się, gdy sprawcy uciekali i o własnych siłach dotarł do pobliskiego hotelu, gdzie wezwano pogotowie. Lekarze nie stwierdzili u niego obrażeń zagrażających życiu – jeszcze w środę po południu wrócił do domu.
Dziennikarz jest przekonany, że nie było to przypadkowe pobicie. – Takie chuligańskie wybryki się nie zdarzają. Gonią cię, biją kijami po głowie i jeszcze przy tym komentują. "To na pewno ten?" "Tak, na pewno" – opowiadał dziennikarz Radiu Swoboda.
Afanasjew to znany rosyjski dziennikarz, redaktor internetowego pisma "Nowy Fokus", laureat rosyjskiej nagrody dziennikarskiej im. Andrieja Sacharowa. Z powodu swoich publikacji niejednokrotnie miał problemy z lokalnymi władzami. 5 lat temu zasłynął publikacją o polowaniach, które nielegalnie urządzali sobie w chakaskiej tajdze wysocy urzędnicy. Pisał o korupcji i przekrętach lokalnych władz. Ma na swoim koncie kilkanaście spraw karnych, m.in. za "oczernianie" urzędników. Nie dalej jak w czerwcu został pobity przez mężczyznę podającego się za milicjanta. – Sytuacja ociera się o absurd – mówił mi Afanasjew kilka tygodni temu.
– Wszystkie struktury siłowe zamiast zająć się prawdziwymi przestępcami, polują na ekstremistę Afanasjewa. Oni prywatnie mówią mi wprost, że jestem ich największym problemem – opowiadał. W moskiewskich kręgach opozycyjnych i Fundacji Obrony Jawności, która działa ma rzecz ochrony dziennikarzy, o Afanasjewie mówi się w samych superlatywach. – Gdyby nie oni, już dawno by mi się coś stało. Na ile mogą, starają się mnie chronić – mówi dziennikarz.
Podczas niedawnej awarii hydroelektrowni w Chakasji wszczęto przeciwko niemu kolejną sprawę karną, tym razem za rzekome "rozprzestrzenianie kłamstw o przebiegu akcji ratunkowej". Afanasjew pisał na swoim blogu, że z zalanej hali maszynowej dochodzi stukot, co świadczy o tym, że wciąż znajdowali się tam żywi ludzie. – W tym samym czasie z miejsca akcji ratunkowej podawano dokładnie takie same informacje – opowiadał mi wtedy Afanasjew. Jego zdaniem kogoś mogły rozdrażnić jego apele o zorganizowanie społecznej akcji poparcia dla uwięzionych pracowników hydroelektrowni. Sugerował, że jedynym sposobem uratowania ludzi było odkręcenie zaworu w znajdującej się niedaleko elektrowni Majnskiej, by dać odpływ wodzie z zalanej hali maszynowej. Władze nie zdecydowały się na to rozwiązanie, a minister ds. sytuacji nadzwyczajnych wezwał do "surowego ukarania" osób siejących panikę i rozprzestrzeniających fałszywe informacje. Według jednych Afanasjew miał być kozłem ofiarnym, według innych – ktoś z nieprzychylnych mu struktur siłowych wykorzystał okazję, by "go załatwić".