Do wydarzeń, za które 25-letni Cristian Garcia będzie płacił do końca życia, doszło późnym wieczorem 10 marca 2006 roku w liczącej 3500 mieszkańców miejscowości Simat de la Valldigna oddalonej o 55 km od Walencji.
Jak donoszą hiszpańskie gazety, rozżalony młody człowiek postanowił pozbyć się listów i pocztówek, które była narzeczona napisała do niego w trakcie całej ich znajomości. Zamiast je po prostu podrzeć, podjechał z kolegą pod dom młodej kobiety, tam podpalił korespondencję i wrzucił ją do pobliskiego pojemnika na śmieci. Może liczył, że autorka zobaczy w śmietniku spalone szczątki swoich listów?
Następnie wsiadł do opla astry, w którym czekał na niego kolega, i odjechał w kierunku sąsiedniej miejscowości Benifairo. W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślał, że w pewnej chwili siedzący za kierownicą auta kolega zwrócił Cristianowi Garcii uwagę na łunę i dym unoszący się nad miejscem, które przed chwilą odwiedzili, ale on się tym nie przejął.
Śmietnik stanął w płomieniach, a ponieważ wiał silny wiatr, pożar błyskawicznie rozprzestrzenił się po okolicy. Do godziny 14 następnego dnia spłonęło 940 hektarów lasu. Kilka godzin później zamknięty został port w Gandii, ewakuowano mieszkańców, zablokowano drogi, przerwano transport morski.
W gaszeniu ognia uczestniczyło sześć wozów strażackich, strażnicy leśni, jednostka wojsk lądowych, trzy samoloty i śmigłowiec. Walczyli z żywiołem trzy dni. Ogień zdążył przez ten czas spustoszyć 1900 hektarów. Ugaszenie pożaru kosztowało 195 tysięcy euro. Milion euro trzeba wydać na ponowne zalesienie wypalonych terenów.