Jurkevicius, przedstawiciel rządu w okręgu, doniósł, że 17 września otrzymał napisany po polsku e-mail, w którym grożono mu śmiercią. Jak napisał dziennik „Vilniaus diena”, prokuratura łączy pogróżki z działalnością Jurkeviciusa na Wileńszczyźnie.
– Nie sądzę, żeby ktoś mu naprawdę groził. Politycy często zmyślają różne rzeczy – mówi „Rz” eurodeputowany Waldemar Tomaszewski, szef Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. – Litewscy politycy sami zresztą doprowadzili do konfliktowej sytuacji. Polskie tablice wisiały przez 18 lat i jakoś nikomu to nie przeszkadzało.
Jurkevicius zażądał usunięcia tablic w rejonach wileńskim i solecznickim, gdzie większość mieszkańców stanowią Polacy. W tym pierwszym polskie napisy zostały usunięte na początku roku. W drugim samorząd rejonu ma to uczynić do 14 października. Z gmachów urzędowych tablice zostały już pozdejmowane. – Wielu mieszkańców nie pozwoliło jednak ich zdjąć ze swoich prywatnych domów – mówi Tomaszewski.
Według ustawy o języku państwowym legalne są tylko tablice z napisami po litewsku. Litwa podpisała jednak i ratyfikowała Europejską kartę samorządową, zgodnie z którą na terenach zamieszkanych przez zwarte skupiska mniejszości mają one prawo do własnych napisów. Prawo to zostało również potwierdzone w litewskiej ustawie o mniejszościach narodowych.
Powołując się na te przepisy, Polacy protestują przeciw ograniczaniu ich praw. W liście do władz UE Związek Polaków na Litwie poprosił o wsparcie w walce o prawo do publicznego używania języka polskiego.