Rozpoczęte w niedzielę manewry potrwają pięć dni i obejmą jedną trzecią terytorium kraju – przede wszystkim obszary, na których znajdują się ośrodki badawcze związane z programem atomowym. W ćwiczeniach biorą udział wszystkie najważniejsze formacje odpowiadające za obronę kraju: licząca pół miliona żołnierzy armia, elitarna Gwardia Rewolucyjna i milicja Basidż. Przetestowane mają być systemy radarowe i obrona powietrzna, ale także procedury na wypadek, gdyby przestarzałe wyrzutnie przeciwlotnicze nie spełniły swojego zadania.
– Gdyby samoloty wymknęły się obronie przeciwlotniczej, to nasze rakiety zniszczą ich bazy, zanim zdążą do nich wrócić – zapowiedział dowódca lotnictwa Gwardii Rewolucyjnej generał Amir Ali Hadżizadeh. Ostrzegł też, że w przypadku izraelskiego ataku islamska republika „odpali rakiety w samo serce Tel Awiwu”.
[srodtytul]Rośnie presja na Iran[/srodtytul]
Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad, który wielokrotnie mówił o wymazaniu Izraela z mapy świata, zapewnia, że program atomowy ma służyć wyłącznie celom pokojowym. Zachód jednak podejrzewa, że chodzi o wybudowanie bomby atomowej. A ujawnienie we wrześniu, że Iran po kryjomu budował drugi już ośrodek wzbogacania uranu, tylko te podejrzenia wzmocniło. USA, Rosja, Chiny, Wielka Brytania, Francja i Niemcy próbują skłonić władze w Teheranie, aby poddały program międzynarodowej kontroli, jednak negocjacje utknęły w martwym punkcie. Irańscy przywódcy nie chcą się zgodzić na kompromisową ofertę, zgodnie z którą ich kraj oddawałby uran do wzbogacania w Rosji i Francji. Miałoby to utrudnić jego wykorzystanie do budowy bomby.
– Iran nie jest gotów nawet na przyjęcie propozycji opracowanej przez Rosję, z którą blisko współpracuje. Najwyraźniej nie zamierza utracić kontroli nad programem wzbogacania uranu, a to musi niepokoić nawet jego sojuszników. Rośnie więc presja na Iran, a kolejne sankcje wiszą na włosku – mówi „Rz” Raoul Motika, ekspert ds. Iranu z Uniwersytetu w Heidelbergu.