Niewiele brakowało, a Pakistańczyk odleciałby do Dubaju. Faisal Shahzad był na pokładzie szykującego się już do startu samolotu, gdy w poniedziałek o 23.45 amerykańscy agenci nakazali załodze boeinga 777 zawrócić. – Dopadli go w ostatniej sekundzie – relacjonował CNN jeden ze stróżów prawa. Agenci przeszukali cały samolot i wyprowadzili z pokładu trzy osoby. Dwie zwolniono, bo nie miały nic wspólnego ze sprawą.
Faisal Shahzad został od razu przesłuchany. – Działałem sam – miał według śledczych podkreślać 30-latek, który wychował się w bogatej rodzinie w Pakistanie. Syn wysokiego rangą pakistańskiego oficera Sił Powietrznych obywatelem USA stał się 17 kwietnia zeszłego roku. Z dokumentów sądowych wynika jednak, że przyznał się nie tylko do próby zdetonowania bomby, ale także do tego, że przeszedł szkolenie bombowe w Waziristanie.
Shahzad – który wczoraj późnym wieczorem polskiego czasu został formalnie oskarżony o terroryzm i próbę użycia broni masowego rażenia – w lutym wrócił z Pakistanu, gdzie przez pięć miesięcy wynajmował dom w Karaczi. Miał też ponoć podróżować w rejony, w których mógł się kontaktować z islamskimi bojownikami.
Pakistańskie służby dokonały już licznych aresztowań w związku z próbą zamachu na Times Square . Władze USA nie potwierdzają jednak rewelacji pakistańskich talibów, którzy twierdzą, że to oni zorganizowali atak, żeby pomścić śmierć dwóch dowódców al Kaidy w Iraku. Na razie pewne jest jedno: – Celem tego aktu terrorystycznego było zabicie Amerykanów – powiedział prokurator generalny Eric Holder. I podkreślał, że śledztwo wciąż jest w toku, a Shahzad udziela detektywom wartościowych informacji.
Agenci FBI i lokalni policjanci przeszukiwali wczoraj dom Shahzada w Bridgeport w Connecticut. – Nigdy nie myślałam, że byłby zdolny zrobić coś takiego – mówiła reporterom sąsiadka zamachowca Brenda Thurman. Cichy 30-latek, żonaty ojciec dwójki dzieci, ubierał się na czarno, a sąsiadom podobno opowiadał, że pracuje na Wall Street.