[i]Korespondencja z Grodna[/i]
O tym, że planowane na koniec lipca podpisanie porozumienia o budowie elektrowni atomowej w Ostrowcu nie dojdzie do skutku, poinformował agencję Interfax jeden z białoruskich negocjatorów. Rosja, zgadzając się na sfinansowanie projektu, podobno zażądała co najmniej połowy udziałów w spółce, która w przyszłości ma eksploatować elektrownię. Dla Białorusi ten warunek okazał się nie do przyjęcia. Proponowała Rosjanom, by zamiast planowanych dwóch bloków energetycznych o łącznej mocy 2,4 tys. megawatów zbudowali w Ostrowcu jeszcze trzeci, dla siebie. Rosja się nie zgodziła.
Obserwatorzy białorusko-rosyjskich sporów energetycznych podkreślają, że problemy z budową elektrowni mają podłoże polityczne. Białoruski analityk Roman Jakowlewski powiedział „Rz”, że „Kreml nie chce się angażować w nowe wspólne projekty z nieprzewidywalnym Aleksandrem Łukaszenką”. – Zwłaszcza przed wyborami prezydenckimi na Białorusi, w których Moskwa może wesprzeć innego kandydata – dodaje.
– Jeśli białoruska telewizja znowu obrzuci błotem Rosję, jej kierownictwo i oligarchów, będzie to oznaczało, że decyzja Moskwy okazała się bolesna dla Mińska. Jeśli będzie cisza w telewizji – to znaczy, że rząd Białorusi nie stracił jeszcze nadziei na porozumienie – komentuje sytuację w rozmowie z rosyjskim portalem Gazeta.ru specjalista białoruskiego koncernu Biełenergo Tadeusz Wanicki. To, że obecna białorusko-rosyjska wojna medialna jest odzwierciedleniem katastrofalnych dla Mińska stosunków z rosyjskim rządem, potwierdza również Jakowlewski.
Wobec prawdopodobnego fiaska projektu budowy elektrowni atomowej we współpracy z Rosją eksperci coraz częściej przypominają marcową wizytę w Mińsku chińskiego wicepremiera Xi Jinpinga. Prezydent Łukaszenko złożył wtedy Chinom propozycję udziału w tej inwestycji. Czy zbliżenie Mińska z Pekinem oznacza, że elektrownię na granicy z Litwą zbudują Chińczycy?