– Kosmodrom Wostocznyj ma udowodnić, że Rosja jest liderem w sferze kosmonautyki – powiedział Władimir Putin, który wmurował wczoraj kamień węgielny pod budowę nowego obiektu. Ma on zapewnić Rosji, która obecnie wykorzystuje do swojego programu kosmodrom Bajkonur w Kazachstanie, „niezależny dostęp” do przestrzeni kosmicznej. Będzie on wykorzystany dla wszystkich typów statków kosmicznych, także załogowych, oraz do programów badań Księżyca i Marsa.
Na pierwszy etap jego budowy przeznaczono 24 mld rubli (800 mln dolarów), a w sumie – ok. 400 mld rubli. Na miejscu, gdzie ma się pojawić kosmodrom, dzisiaj jest puste pole i stara – już nieużywana – baza wojsk rakietowych. Ale Putin zapewnił, że do 2018 roku wszystkie prace zostaną ukończone i obiekt będzie gotowy do wysyłania w kosmos statków kosmicznych z załogami.
Eksperci mają jednak wątpliwości, czy aby budowa własnego kosmodromu zagwarantuje Rosji pozycję światowego lidera. – W krótkim terminie Rosja potrzebuje inwestycji w technologie i rozwój programów kosmicznych, a nie budowę kolejnego kosmodromu – twierdzi w rozmowie z „Rz” specjalista Jurij Kurasz. – Do 2050 roku mamy podpisaną umowę z Kazachstanem na korzystanie z Bajkonuru, za co zresztą płacimy 115 mln dolarów rocznie. O wiele więcej sensu miałyby inwestycje właśnie w badania i dopracowanie nowych rakiet – dodaje. Problem z dostępem do Bajkonuru mają tylko rakiety Proton, które są napędzane wysoko toksycznym paliwem. Kazachowie zakazują ich startów, bo od czasu do czasu spadają. – Rozwiązaniem byłoby dopracowanie ekologicznej rakiety Angara i rezygnacja z Protonów. Nowe rakiety są nam pilnie potrzebne, bo stare mają ponad 40 lat. Budowa nowego kosmodromu jest jak utworzenie nowego zakładu do produkcji starej Łady – dodaje Kurasz.
Ogłoszenie budowy Wostocznego było tylko jednym z przystanków na trasie Putina przez rosyjski Daleki Wschód. Podróż premiera, której część – w ramach promocji nowej Łady Kaliny Sport i odremontowanej drogi z Chabarowska do Czity – odbył za kółkiem tego samochodu, ma pokazać, że władze nie zaniedbują regionów oddalonych od Moskwy o wiele tysięcy kilometrów.
Kanarkowa łada premiera wywołała niemało ironicznych komentarzy wśród mieszkańców wschodnich rubieży Rosji, którzy stawiają na używane japońskie samochody. Putin nie zdołał też przekonać spotkanych po drodze kierowców tirów, że warto przesiąść się z wygodnych amerykańskich ciężarówek na rosyjskie kamazy. – Niech pan jeszcze przyjedzie albo przynajmniej powie, że przyjedzie. Wtedy chociaż drogi wybudują – mówił jeden z nich.