W australijskim Perth w poniedziałek prewencyjnie zamknięto popularną plażę, po tym jak w okolicy zobaczono rekina. Ewakuowano około 300 osób. Nie chciano bowiem, żeby powtórzył się wypadek z sierpnia, kiedy w wyniku ataku rekina zmarł 31-letni surfer. Wówczas do wypadku doszło 270 kilometrów na południe od Perth w pobliżu Gracetown.
Na początku grudnia zamknięto plaże w egipskim kurorcie Szarm el Szejk. Nie było innego wyjścia – rekiny zaatakowały tam i pogryzły turystów: trzech rosyjskich i jednego ukraińskiego, a następnie zabiły Niemkę. 70-letnia turystka z Niemiec miała odgryzione prawe ramię i wyrwane udo.
Sytuacja jest o tyle dziwna, że rekiny zazwyczaj nie podpływają tak blisko kąpielisk i nie atakują turystów. Zagadkę tę ma rozwiązać grupa naukowców z różnych stron świata, która przyjechała do Szarm el Szejk. Dwa z czterech ataków zostały spowodowane przez żarłacza białopłetwego, a dwa przez rekina mako. Piąty przypadek pozostał niezidentyfikowany.
Zdaniem biologa morskiego George’a Burgessa z Muzeum Historii Naturalnej na Florydzie, badającego ostatnie przypadki w Egipcie, polowanie na rekiny, które zaatakowały turystów, nie ma sensu. – One się przemieszczają. W to miejsce mogą natomiast przypłynąć inne – tłumaczy ekspert.
W lutym półtorametrowy rekin zaatakował 14-latkę z Nowej Zelandii, kiedy kąpała się z bratem na plaży Oreti na Wyspie Południowej. Kiedy ją ugryzł w biodro, nastolatka zaczęła okładać go deską boogie (dwa razy krótsza od deski surfingowej). Rekin zrezygnował z dalszego ataku.