Według komentatorów władze Autonomii Palestyńskiej obawiają się, że na ich terytorium może się powtórzyć scenariusz egipski.
Umiarkowany ruch Fatah, na czele którego stoi prezydent Mahmud Abbas, znajduje się pod coraz większą presją ze strony niezadowolonych obywateli. Oskarżany jest o korupcję i nieskuteczność, w 2007 roku utracił na rzecz Hamasu kontrolę nad Strefą Gazy.
Ostatnio zaś al Dżazira ujawniła tajne dokumenty dyplomatyczne, z których wynika, że palestyńskie władze gotowe były na znacznie większe ustępstwa wobec Izraela, niż się do tego przyznawały publicznie. – Wszystko to wywołało spore napięcie. Wydaje się, że Abbas próbuje to teraz rozładować – powiedział „Rz” palestyński działacz niepodległościowy Mohammed Dżaradat.
Prezydent ogłosił, że przyjął dymisję premiera Salama Fajjada. Zapowiedział również rozpisanie wyborów (zarówno parlamentarnych, jak i prezydenckich) na wrzesień. Do tego czasu Autonomią ma zarządzać nowy gabinet złożony z technokratów. Radykalny Hamas już zapowiedział, że nie uzna wyników wyborów. Według ugrupowania ogłoszone decyzje są desperacką próbą utrzymania się u władzy, ale „gniew narodu i tak dosięgnie Abbasa”. Od czasu wybuchu rewolucji w Kairze na Zachodnim Brzegu Jordanu rzeczywiście doszło do wielu antyrządowych demonstracji.
– Egipt jest probierzem sytuacji na całym Bliskim Wschodzie. To w końcu bardzo blisko od nas. Abbas zdaje sobie z tego sprawę i zapowiedź reform jest próbą uprzedzenia ruchu przeciwnika. Wnioski z tego, co się dzieje, wyciąga jednak również, Hamas – uważa Dżaradat.