Piotr Kowalczuk z Rzymu
Stosunkiem głosów 15: 2 Wielka Izba Trybunału uznała w piątek, że sama obecność krzyży nie ogranicza wolności religijnej uczniów ani prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Sędziowie stwierdzili, że zarzuty wniesione przez mieszkającą we Włoszech fińską matkę dwojga dzieci są wyrazem jej subiektywnych odczuć.
Spór podzielił kraj
Na tę decyzję całe Włochy czekały w napięciu. Podkreślano, że konflikt dalece wykracza poza skądinąd istotną kwestię krzyży w szkołach, bo de facto w grę wchodzi suwerenność Włoch i Włochów. W poprzedniej instancji w listopadzie 2009 roku Trybunał w Strasburgu nakazał usunąć krzyże z włoskich szkół państwowych wbrew regulacjom włoskiego rządu, wyrokom włoskich sądów wszystkich instancji, a także woli przytłaczającej większości włoskich rodziców.
Wszystko rozpoczęło się dziewięć lat temu, gdy mieszkająca w Abano Terme koło Padwy Finka Soile Lautsi, zamężna z Włochem, zażądała, by ze ścian miejscowego zespołu szkół publicznych, do których uczęszczało jej dwoje dzieci (wówczas miały 12 i 13 lat), znikły krzyże. Gdy dyrekcja nie wyraziła zgody, pani Lautsi wniosła sprawę do sądu. Skargę odrzucały kolejno wszystkie instancje, łącznie z Trybunałem Konstytucyjnym (rok 2004) i Radą Stanu (rok 2006), podkreślając, że krzyż jest symbolem włoskiej kultury i historii, a więc tożsamości kraju.
W tej sytuacji pani Lautsi
poskarżyła się w Trybunale w Strasburgu, który 3 listopada 2009 roku, powołując się na konwencję o ochronie praw człowieka, przyznał jej rację, bo „nie sposób nie zauważyć obecności krzyży w klasach, a ucz- niowie mogą interpretować je jako symbol religijny i odnieść wrażenie, że są wychowywani w szkole nacechowanej określonym religijnym credo". Kobiecie przyznano nawet 5 tys. euro odszkodowania „za straty moralne".