Gdy w lutym baskijscy separatyści zaprezentowali swoją „nową" partię Sortu (Tworzymy), nikt nie miał wątpliwości, że jest to kolejne wcielenie Herri Batasuny, ugrupowania zdelegalizowanego w 2003 roku z powodu powiązań z ETA mającą na sumieniu setki ofiar.
Partia marksistowskich radykałów regularnie odradza się przed każdymi wyborami, żeby przetestować swoją popularność i obsadzić jak najwięcej samorządów w Kraju Basków. Występowała już jako Euskal Herritarrok i Batasuna, a teraz próbuje szczęścia jako Sortu, bo 22 maja w Hiszpanii odbędą się wybory samorządowe, a niespełna rok później – wybory do Kortezów.
Chociaż Sortu „otwarcie, w sposób jednoznaczny" wyrzekła się jakichkolwiek związków z terrorystami z ETA i odrzuciła „przemoc jako narzędzie walki politycznej i metodę osiągania celów", to z raportów hiszpańskiej policji i Gwardii Cywilnej jasno wynika, że zapisane w statucie „nowej" partii zasady to wyłącznie przedwyborczy makijaż.
Dzisiaj świadkowie z policji przedstawiali przed Sądem Najwyższym argumenty przemawiające przeciw rejestracji tej partii. Wskazywali, że mimo rzekomego odrzucenia przemocy Sortu konsekwentnie powstrzymuje się od publicznego potępiania ETA. Milczała, gdy policja odkryła niedawno nowy arsenał terrorystów z 200 kg materiałów wybuchowych i ujawniła, że miały one posłużyć do planowanych w ubiegłym roku zamachów. Raporty wykazały też, że wśród działaczy Sortu są ludzie, którzy wcześniej ubiegali się o członkostwo w ETA albo zbierali środki na walkę zbrojną czy pomoc dla uwięzionych terrorystów.
– Sortu to pomysł Batasuny na ponowną legalizację – mówił dziś w sądzie jeden z policjantów.