Włochy gotowe są na bardzo wiele, byle powstrzymać napływ uchodźców z północnej Afryki. Jest mowa o systemie radarowym, statkach, łodziach, samochodach, helikopterach i gotówce – może nawet pół miliarda euro. W Tunezji znajduje się obecnie 150 tys. uchodźców z Libii. To głównie Erytrejczycy, Etiopczycy, Somalijczycy oraz obywatele Czadu i Sudanu. Wszyscy chcą przedostać się przez Włochy do innych krajów Europy i wszystkim przysługuje prawo do azylu lub tymczasowego pobytu, bowiem pochodzą z krajów ogarniętych wojną. Podobno jeszcze więcej takich osób znajduje się nadal w obozach w Libii. Właśnie takimi uchodźcami pułkownik Kaddafi ze znakomitym skutkiem zalewał Włochy (prawie 40 tys. w 2008 roku), by w zamian za powstrzymanie exodusu wymusić 5 mld euro inwestycji i odszkodowań za zaszłości kolonialne. Podobny, choć mniej kosztowny układ Berlusconi zawarł z reżimem Ben Alego w Tunezji.
Na razie uchodźcy z głębi Czarnego Lądu to jedynie potencjalne zagrożenie. Niewielu z nich stać na opłacenie przemytników (1000 – 1500 euro). Z 23 tys. imigrantów, którzy w efekcie rewolucji w krajach arabskich przedostali się na włoską wyspę Lampeduza, ponad 90 proc. to młodzi Tunezyjczycy. Status uchodźców i azyl polityczny im nie przysługuje, bo reżim Ben Alego upadł i w kraju nie grożą im prześladowania. Jako nielegalni imigranci zarobkowi są w świetle międzynarodowego i unijnego prawa wyłącznie problemem Włoch. Żaden inny kraj ich nie chce.
Włosi przymykają oczy, gdy Tunezyjczycy uciekają z obozów do Francji. Jednak francuska policja wyłapuje ich i oddaje Włochom. Dotychczas było ponad cztery tysiące takich osób. Premier Silvio Berlusconi próbował przekonać tymczasowy rząd Tunezji do przyjęcia swoich obywateli z powrotem. Tunezyjczycy odpowiadają, że mają na głowie 150 tys. uchodźców z Libii i żądają gotówki w zamian za repatriację swoich obywateli. Mowa jest o kilku tysiącach euro na głowę. Repatriowani dostaliby je do ręki na rozkręcenie własnego biznesu w Tunezji.
Włoskie regiony godzą się na uchodźców, ale nie na tunezyjską imigrację zarobkową. Z kolei tunezyjscy przybysze jak ognia boją się deportacji. Co i rusz wybuchają konflikty. Doszczętnie zdemolowali dwa luksusowe statki, którymi przewożono ich z Lampeduzy do innych włoskich portów.
Korespondencja z Rzymu